Czasami spotkać można zarzut, że w swoich opiniach unitarianie antropomorfizują Boga, podczas gdy On jest transcendentny i nie sposób Go opisywać w kategoriach ludzkich. Takie rozumowanie jest stosowane w wielu sytuacjach, między innymi wówczas, gdy z Pisma dowodzimy, iż Pan Jezus otrzymał od Ojca wszelką moc na niebie i ziemi (Mt 28:18), gdy został przez Ojca zrodzony (Prz 8:22-30), gdy został przez Boga uczyniony Panem i Mesjaszem (Dz 2:36). Argumentuje się, że to wcale nie znaczy, że przed faktem zrodzenia Syn nie istniał, że przed ustanowieniem Go Panem i Mesjaszem – tym Mesjaszem i Panem nie był, a przed otrzymaniem wszelkiej mocy od Boga – tej mocy nie miał. Podobno takie patrzenie jest patrzeniem ludzkim, a nie boskim i świadczy właśnie o antropomorfizacji Boga.

Pierwszy problem związany z tego rodzaju zarzutami polega na nieporozumieniu. Twierdzi się bowiem, że tak naprawdę Bóg jest aczasowy i w związku z tym wszystko u Niego dzieje się teraz1, a co za tym idzie – dla Boga Syn został zrodzony w teraźniejszości, uczyniony Panem w teraźniejszości i otrzymał władzę także w teraźniejszości. Nie może być zatem mowy o tym, że wcześniej tej władzy nie miał, że był czas, gdy Panem nie był, oraz że nie istniał przed swym zrodzeniem.

Sama teza aczasowości Boga jest dość kontrowersyjna i nie wszyscy uczeni się z nią zgadzają.2 Jednak przyjmując ją roboczo można byłoby zapytać, czy w takim razie mówienie o tym, że jeśli my urodziliśmy się w określonym czasie zatem wcześniej nie istnieliśmy, także świadczy o tym, iż antropomorfizujemy Boga (skoro dla Niego rodzimy się w teraźniejszości i umieramy w teraźniejszości)? Czy wniosek o nieistnieniu stworzenia przed jego kreacją w określonym momencie czasowym świadczy o jakiejś błędnej antropomorfizacji Boga (skoro dla Niego stworzenie odbywa się w teraźniejszości i trwa w teraźniejszości?). Oczywiście nie. Dlatego, że nie dyskutujemy tutaj o Bogu, który jest dawcą wszystkiego, ale o odbiorcy, o tym z kim wchodzi On w relację. O ile o Dawcy można powiedzieć, iż jest transcendentny i (ewentualnie) aczasowy, o tyle „odbiorca” Jego działań i darów jest niesiony strumieniem czasu i to co się odnosi do niego jest temporalne – konkretnie umiejscowione w czasie.

Nie dyskutujemy więc na temat tego, czy stwierdzenie, iż Bóg coś komuś dał oznacza, że dla Niego był konkretny moment „dawania”, lecz o tym, że dla tego co otrzymał, ten moment otrzymania był faktycznie konkretny. Nie dyskutujemy o Dawcy, lecz o „odbiorcy”. Dlatego w ogóle nie występuje tutaj problem rzekomej błędnej antropomorfizacji Dawcy, ponieważ przedmiotem dyskusji jest fakt temporalnego odebrania czegoś od Boga. Gdy przeanalizujemy Pismo, to okazuje się, że jeśli odbiorca coś od Boga otrzymywał, to zawsze dla tego odbiorcy było to temporalne, umiejscowione w określonym momencie czasu. Abraham otrzymał obietnicę w konkretnym dla niego momencie. Dawid otrzymał w konkretnym momencie napomnienie od Natana, Izajasz w konkretnym momencie otrzymał proroctwo o śmierci Mesjasza za nasze grzechy itd… Jest to reguła, od której nie zauważamy w Piśmie żadnych wyjątków. Nie mamy więc podstaw skrypturystycznych, by formułować inne wnioski w przypadku Pana Jezusa. Jeśli coś od Boga otrzymał, to jako odbiorca miało to miejsce w określonym momencie czasowym (zwłaszcza, że Biblia zawsze używa w takich przypadkach aspektu dokonanego) i tak to jest konsekwentnie przedstawiane w całym Piśmie Świętym. Pan Jezus urodził się w określonym momencie, w określonym momencie się ochrzcił, w określonym momencie umarł i w określonym momencie zmartwychwstał. W określonym też momencie został zrodzony jako pierwsza w kolejności istota po Bogu, która pojawiła się we wszechświecie.

Od samego początku sporu z trynitarianami siłą ich oponentów było odwoływanie się do rozumienia słów w ich podstawowym znaczeniu. I do dzisiaj pozostaje to naszą siłą, z której nie można rezygnować i warto się tego zwyczaju konsekwentnie i twardo trzymać. Jeśli słowa nie znaczą tego, co znaczą, to jest to rujnujące dla całej teologii i tak naprawdę nie jesteśmy w stanie wyczytać z Biblii kompletnie niczego, ponieważ wszystkiemu możemy nadać dowolne znaczenie. Jesteśmy ludźmi i Bóg dla takich właśnie ludzi napisał Biblię. Nie byłoby dla Niego problemu, by zawrzeć w Piśmie słowa: Jestem wieloosobowy. Nie byłoby dla Niego problemem zawrzeć w Piśmie słowa w rodzaju: „mój Syn od zawsze był Panem”, „od zawsze miał pełną władzę nad światem” czy też „Syn istnieje od zawsze, bez początku”. Nie wykraczało to w żadnej mierze poza zakres dostępnego wówczas ludziom języka. Jeśli słowa mają cokolwiek znaczyć, to trzeba z pokorą przyjąć to, o czym w Piśmie czytamy: Pan Jezus został zrodzony, została Mu dana władza, został uczyniony Panem i Mesjaszem. Za takiego Mesjasza dziękujemy naszemu Ojcu.

Przypisy

1 W tej teorii dla Boga nie ma przeszłości czy też przyszłości. Wszystkie „punkty” na mapie czasoprzestrzeni są widziane jednocześnie, jako mające miejsce w teraźniejszości.

2 Warto w tym celu zapoznać się choćby z książką R.T. Mullinsa The End of Timeless God, wydaną przez Oxford University Press.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zapisz się na newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowościach w serwisie Thaleia, zostaw nam swojego maila.