Wydaje się, że największą słabością trynitaryzmu jest brak tego pojęcia w Biblii. Nie samego terminu „Trójca”, bo tak jak pisałem wcześniej, nie można budować swojej argumentacji na braku występowania konkretnej nazwy. Problem jednak w tym, że nie tyle brak nazwy dziwi, ile brak idei i koncepcji Trójcy. Co prawda trynitarianie twierdzą, że nauka o Trójcy nie została wyrażona w Nowym Testamencie wprost, jednak znajdują się w nim jej „materiały”, z których zbudować można (a nawet trzeba) całą strukturę. Uważa się, że pierwotny Kościół nie zdefiniował w sposób ścisły nauki o Trójcy oraz nie podał dokładnych relacji pomiędzy trzema boskimi osobami, jednak cały czas wierzył w to, że Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem oraz Duch jest Bogiem i każda z tych osób jest owym jednym Bogiem. Wciąż pozostaje jednak proste pytanie: jeśli tak wierzyli, to czemu tego nie opisali? Możliwości językowe były. Można było napisać: dla nas istnieje jeden Bóg Ojciec, Syn i Duch. Tych trzech jest jednym Bogiem.
Po drugie, nawet jeśli nauka o Trójcy była niesprecyzowana, ale wierzono w to, że Ojciec, Syn i Duch byli jednym Bogiem, to zwraca uwagę fakt, że nikt o tą sprawę nie pytał. Bez względu na to, czy Trójca była wówczas dobrze zdefiniowana, czy też stanowiła jedynie „materiały budulcowe”, każdy chrześcijanin, a zwłaszcza ten pochodzenia żydowskiego zadawałby sobie pytanie w rodzaju: „wierzyłem dotąd w jednego Boga i był nim Ojciec. Jak to jest, że teraz wierzę w Ojca, Syna i Ducha i nadal wierzę w jednego Boga? Jak to z sobą pogodzić?”. Nie wolno zapominać nam o tym, że historia ludu Starego Przymierza jest ciągłą walką z wielobóstwem1 oraz nieustanną obroną jedności Boga, rozumianą oczywiście w taki sposób, jak rozumie ją każdy obiektywny człowiek – jako jedność osobowa. Myśl o wielu osobach w Bogu była ideą obcą temu narodowi, nigdzie nie wyrażoną. Na takie podłoże trafiła ewangelia głoszona przez Pana Jezusa oraz apostołów. Zmiana w nauczaniu o naturze Boga musiałaby wywołać szok i oczywiste pytania. A któż lepiej odpowiedziałby na podobne pytania i rozterki niż natchnieni apostołowie i prorocy? Skąd zatem to dziwne milczenie na ten temat, skoro problem przecież musiał się pojawić?
Oczywiste jest przy tym, że gdyby apostołowie napisali: „dla nas istnieje jeden Bóg: Ojciec, Syn i Duch”, to nikt by wówczas do końca tego nie rozumiał, ale przecież dzisiaj też nikt tego nie rozumie. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Dlaczego więc nikt tego nie napisał? Przecież to proste słowa. Dlaczego wreszcie znajdujemy w Piśmie twierdzenia sugerujące wprost przeciwną niż Trójca naukę, mianowicie tą, że tym „jednym/jedynym Bogiem” nie są trzy osoby, lecz jedna – Ojciec (1Kor. 8:6; Ef. 4:6; Jana 17:3). Wygląda to tak, jakby Bóg z jednej strony wymagał od nas wiary w Trójcę jako koniecznej do zbawienia, z drugiej zaś podawał mylne tropy, by tą wiarę w maksymalny sposób ukryć. Trudno przejść nad tymi problemami do porządku dziennego.
Prawie 2000 lat termu, prawdopodobnie najwybitniejszy teolog z grona apostołów, Paweł z Tarsu, wypowiedział do starszych z Efezu znamienne słowa:
Dz 20:27 BW
27. Nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej.
Czy nauczanie o tym, że jeden Bóg to Ojciec, Syn i Duch razem wzięci wchodziłoby w zwiastowanie „całej woli Bożej”, czy też nie? Czy byłaby to ważna doktryna, czy też mało istotna? Odpowiedź wydaje się oczywista. Brak takiej wypowiedzi z ust Pawła zdaje się sugerować, że po prostu takiej nauki nie znał.
To milczenie jest jeszcze bardziej zdumiewające, ze względu na fakt nie występowania modlitw do Trójcy jako takiej, oraz braku przykładów jej czczenia. Zawsze modlitwy kierowane są albo do Ojca (głównie) lub też sporadycznie do Syna. Nigdy do Ducha, nigdy do całej Trójcy naraz.
To wszystko sprawia, że tak naprawdę… prawie w ogóle nie ma debat o Trójcy. I zanim Czytelniku zaprotestujesz, to pozwól, że wyjaśnię to dokładniej. Uczestniczyłem w wielu, zarówno internetowych jak i „realnych” dyskusjach związanych z tym przedmiotem. „Związanych”, ponieważ najczęściej, nawet gdy zaczniemy od tematu „Trójcy” jako takiej, niemal natychmiast dyskusja zbacza na inne tory: boskości Pana Jezusa bądź boskości i osobowości Ducha Świętego. Ma to swoją oczywistą przyczynę – trynitarianie podświadomie zdają sobie z tego sprawę, że nie ma możliwości udowodnienia trójjedyności Boga przez bezpośrednie teksty biblijne, dlatego muszą czynić to w sposób „pośredni” – udowadniając najpierw boskość Pana Jezusa, potem osobowość i Boskość Ducha, i spinając to na końcu twierdzeniem, że jest przecież jeden Bóg. Tak przyzwyczailiśmy się do tego rodzaju prowadzenia rozmów, że nie przychodzi nam do głowy, by na początku zadać naszemu interlokutorowi proste i jasne pytanie: „gdybyś miał wskazać tylko jeden werset biblijny, którym miałbyś udowodnić komuś, że Bóg jest trójjedyny, który byś pokazał?”. Czy słyszysz Czytelniku tą ciszę i gwałtowne szukanie w myślach odpowiedzi? Ja słyszę. Powód jest oczywisty – trudno znaleźć taki werset. W zasadzie, nie ma takiego ani jednego i warto zdać sobie z tego sprawę. I to jest największa słabość trynitaryzmu.
Przypisy
1 W tym kontekście dość zdumiewająco brzmią słowa ks. Bartnika: „Prawdopodobnie długa tradycja wielobóstwa (politeizmu) przygotowywała obraz, ideę i pomysł Trzech Osób… Religie niemonoteistyczne doświadczały – i doświadczają – Boga jakby bardziej konkretnie, „namiętnie” i żywo, niż ma to miejsce w czystym monoteizmie…”. Zob. C.S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, T. I, RW KUL, Lublin 2007, str. 164, 166.