Jak powszechnie wiadomo, współcześni trynitarianie przyjmują, że Bóg jest trójosobowy. Niemal powszechnie rozumie się przez to, iż wszystkie trzy osoby  posiadają tą samą naturę stanowiąc przy tym jedną istotę, jeden byt. Początki tego poglądu sięgają kontrowersji ariańskiej, W IV wieku, po okresie prześladowań, wśród kościołów chrześcijańskich wybuchły spory chrystologiczne doprowadzając do polaryzacji poglądów ówczesnych wierzących. Zwolennicy synodu w Nicei twierdzili, iż Syna Bożego nie można włączać w świat stworzony, stąd przyznawali Mu status równy z Ojcem. Oczywiście pogląd ten niemal z miejsca oskarżony został bądź to o głoszenie wielobóstwa (swoją drogą, z wzajemnością), bądź to o propagowanie sabelianizmu. Skoro bowiem Ojca, Syna i Ducha utożsamiono z Bogiem Najwyższym, to albo było tych Bogów trzech (tryteizm) albo też Ojciec, Syn i Duch byli trzema przejawami tej samej Bożej osoby (modalizm). W celu obrony swej doktryny nicejczycy musieli więc wypracować doktrynę, która z jednej strony nauczałaby o jedności Boga, z drugiej zaś radziłaby sobie jakoś z faktem uznawania przez nich odrębności Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ponieważ każdy system wiedzy, by mógł być broniony przez swych apologetów, musi być niesprzeczny tzn. jego poszczególne twierdzenia nie mogą być sprzeczne z sobą, w związku z tym trynitarianie musieli stworzyć naukę, która usunęłaby wewnętrzną niezgodność wynikającą z twierdzenia, iż jest jeden Bóg, lecz są Nim Ojciec, Syn oraz Duch Św. Wszystko to zaś spowodowane było wprowadzeniem na soborze nicejskim nowego terminu – homoousios (gr. współistotny). Oto co pisze na ten temat Tomasz Grodecki:

„Na terminie homoousios ciążyło odium pochodzenia gnostyckiego, zła sława wywołana potępieniem Pawła z Samosaty, który go używał, wreszcie wyliczane ochoczo przez jego przeciwników materialne konotacje i wieloznaczność. Bynajmniej nie pomagał też w akceptacji terminu przez poszczególne Kościoły fakt, że Pismo Święte nie posługuje się nim nawet jeden raz. Po śmierci Konstantyna rozpoczęły się starania na rzecz wykluczenia nowego terminu z Credo, jako że zdaniem wielu biskupów Wschodu implikował on sabelianizm. Lata po śmierci Konstantyna wypełniały liczne synody, na których zwolennicy różnych opcji teologicznych starali się umieścić w symbolu wiary różne sformułowania, którymi wyrażali stosunek Ojca i Syna w Trójcy. Syn – zdaniem poszczególnych partii – miałby być więc tylko „podobny” do Ojca, już to „podobny we wszystkim”, czy wreszcie „podobnej istoty”. Zasadniczo największym autorytetem na Wschodzie cieszyło się wyznanie wiary przesłane przez biskupów zebranych w Antiochii cesarzowi Zachodu Konstansowi w 341 roku, tzw. Ekthesis makrostichos. Symbol ten określał Syna jako „podobnego we wszystkim” do Ojca. Jednakże w miarę upływu lat i zmian na firmamencie politycznym Cesarstwa różne partie zdobywały silniejszy wpływ na Konstancjusza, od 350 roku władcy całego państwa. Kolejne formuły z Sirmium, synod w Arminium, wreszcie tzw. „wyznanie datowane” z Nika sprowadzały Kościół z jednej strony na coraz bardziej „ariańskie” drogi w sferze oficjalnie ogłaszanych formuł wiary, z drugiej, wśród oponentów oficjalnego kursu cesarskiego w sprawach wiary, do swego rodzaju „zwierania szeregów”. Owocem tego było pogłębjanie się porozumienia zwolenników credo nicejskiego z „homojuzjanami” – stronnictwem opowiadającym się za „podobieństwem” istoty Ojca i Syna.”1

Wspomniana wieloznaczność słowa homoousios spowodowała konieczność bardziej precyzyjnej definicji Bóstwa. Za osoby, które wniosły największy wkład w to dzieło uważa się Atanazego oraz tzw. Ojców Kapadockich (Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy, Grzegorz z Nazjanzu). Na kanwie ich pracy powstało rozróżnienie na trzy hypostasis w Bogu, które są jedną ousia. Dzisiejsi trynitarianie kontynuują to rozróżnienie nakładając na powyższe terminy odpowiednio słowa: osoba oraz istota. Stąd wywodzi się twierdzenie o trzech osobach w Bogu i jednej Boskiej istocie. Jarosław Zabiełło w swym artykule „Trójjedny Bóg”2 opublikowanym na łamach internetu, stwierdza:

„Nie ma natomiast żadnej sprzeczności między zdaniami: „Bóg jest jedną istotą” i „Bóg nie jest jedną osobą”. Zainteresowanych odsyłam do podręczników z logiki, tutaj, jak widzimy, cała kontrowersja sprowadza się do tego, czy słowo „istota” i „osoba” są synonimami, wyrazami oznaczającymi to samo. Uważam, że nie. Osoba jest pojęciem węższym od istoty. Istota (byt), mówiąc najprościej, jest tym co istnieje;3 zaś osoba to istota, która myśli, czuje i posiada wolę (mówimy o autotranscendencji, świadomości swojego istnienia). Ci, którzy myślą inaczej, niech się zastanowią: czy zwierzęta, rośliny, kamienie lub wirusy też są osobami?”

Założone definicje i rozróżnienia powodują jednak powstanie kilku problemów. Przyjmując sposób widzenia i definiowania pojęć zaprezentowany przez autora artykułu stwierdzamy, iż takie definicje wydają się prowadzić go na interpretacyjne manowce. Powinniśmy bowiem z łatwością zauważyć, iż co prawda może się zdarzyć, że jakaś istota nie jest jednocześnie osobą, jednakże każda istota, jeśli jest osobowa i jeśli jest istotą numerycznie jedną, jest również zawsze jedną  osobą . Każde dwie istoty (przy tych samych co powyżej założeniach) są dwiema osobami, a każde trzy istoty są trzema osobami. Oczywiście zasada ta działa także w przeciwną stronę. Jedna osoba jest jedną istotą, dwie osoby to dwie istoty itd. Każda osoba spełnia bowiem kryteria definicji istoty podanej przez Jarosława Zabiełłę (jest tym „co istnieje”). Stąd wynika, iż przykłady podane przez autora raczej zaprzeczają trynitaryzmowi niż go popierają albowiem jeśli Bóg jest trzema osobami (a wedle wierzeń Jarosława Zabiełły tak właśnie jest), to jest także trzema istotami. Taki sposób zdefiniowania pojęć (choć wydaje się słuszny) prowadzi autora artykułu do jawnego politeizmu.

Problem logiki

Aby poprzeć swą tezę o trójjedynym Bogu Jarosław Zabiełło udowadnia, iż terminy „osoba” oraz „istota” nie są synonimami. Owszem, ogólnie rzecz ujmując – nie są. Autor idzie jednak o krok dalej i w związku z tym, twierdzi, iż zdania „Bóg jest jedną istotą” i „Bóg nie jest jedną osobą” są niesprzeczne. Jednakże z przedstawionych przez niego definicji wynika, iż choć termin istota nie jest synonimem słowa osoba, to jednak ta relacja nie jest prawdziwa w sytuacji odwrotnej. Gdy używany bowiem jest nazwa osoba, to jest ona synonimem słowa istota, ponieważ wyczerpuje definicję „istoty” zaproponowaną przez Jarosława Zabiełłę. Stąd, jeśli Syn jest osobą, to jest też istotą („tym co istnieje”). Jeśli Ojciec jest osobą, to jest też istotą („tym co istnieje”), podobnie rzecz ma się także z Duchem Świętym. Dlatego też, z logicznego punktu widzenia i uwzględniając podane definicje, wypowiedziane przez autora dwa sądy: „Bóg jest jedną istotą” oraz „Bóg nie jest jedną osobą” wydają się być ze sobą sprzeczne, ponieważ skoro każda osoba jest istotą, to można je sprowadzić do zdań:

1. Bóg jest jedną istotą

2. Bóg nie jest jedną istotą

  A to już jest klasyczny przykład zdań ze sobą sprzecznych.

Problem analogii

Co prawda można podać uzasadnienie dla różnicy pomiędzy słowami osoba a istota, jednakże nie jesteśmy w stanie dać ani jednej analogii ze świata nas otaczającego, w której jedna istota składałaby się z trzech osób. Przykład podany przez Jarosława Zabiełłę pokazuje jedynie to, iż nie zawsze jakaś istota jest osobą, nie zaś, że istota może składać się z trzech osób. Świat nas otaczający świadczy przeciwko doktrynie trynitarnej.

Problem Biblii

Jednak największą wadą trynitaryzmu pozostaje nie to, że nie znajduje potwierdzenia w logice czy też w otaczającej nas rzeczywistości. Ta terminologia po prostu nie wynika z Biblii. W całym świętym Piśmie nie spotkamy się bowiem z terminem ousia przypisanym jednemu Bogu w odróżnieniu od trzech odrębnych hypostasis – Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ta pierwsza nazwa nie występuje w Biblii w ogóle, ta druga tylko raz. Ten jedyny fragment znajduje się w Liście do Hebrajczyków i brzmi następująco:

Hbr 1:3 BW
3. On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty (gr. – hypoststasis) i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach.

Interesujące jest to, że w niemal wszystkich współczesnych polskich przekładach trynitarnych słowo hypostasis nie zostało oddane jako osoba, co wydawałoby się rzeczą naturalną w kontekście trynitarnej terminologii, lecz jako „istota” (Vocatio, KUL, BP, BT, BW, Przekład Ekumeniczny, PUBG, Stern), „istność” (BG), „postać” (Przekład Dosłowny EIB). To o co walczono w IV i V wieku – o ścisłe rozróżnienie pomiędzy terminami ousia i hypostasis i nie traktowanie ich jako synonimów, zostaje przez tłumaczy albo zignorowane albo też celowo nie zauważone. Z jakiego powodu?

Przyczyna wydaje się być oczywista – gdyby ten termin konsekwentnie przetłumaczyć jako „osoba”, wówczas nasz tekst nauczałby o tym, że Bóg jest osobą! Syn zaś, będąc odrębną osobą od Boga, jest zarazem Jego obrazem/odbiciem (gr. – charakter). Warto to jeszcze raz podkreślić – według jedynego tekstu, w którym występuje dyskutowane wyrażenie hypostasis utożsamiane z osobą – Bóg jest osobą. Zadaje to bezpośredni kłam trynitarnej nauce o tym, że Bóg nie jest osobą, lecz jest trzema osobami.4 Nigdzie nie mamy w Biblii wyrażonej takiej nauki w sposób bezpośredni.

Aby uniknąć wniosków wynikających z dokładnego tłumaczenia Hebr. 1:3, trynitarianie muszą przedefiniować swoje rozumienie Boga i przyjąć, że w zacytowanym powyżej tekście, Bóg jest tożsamy tylko i wyłącznie z Ojcem a nie z pełną trójcą osób. To zatem Jego, w wersetach tego typu (a jest ich całe mnóstwo), Biblia definiuje ich zdaniem jako Boga. Pełna zgoda! W zasadzie trzeba powiedzieć, że trynitarianie mają ogromny problem ze wskazaniem nawet jednego fragmentu, choćby tylko w Nowym Testamencie, w którym słowo Theos (Bóg) użyte byłoby w znaczeniu całej Trójcy a nie w kontekście Ojca lub (bardzo rzadko) Syna! Gdyby nauka o trójjedynym Bogu była prawdziwa, to byłaby to jedna z najbardziej zdumiewających rzeczy. Bóg, który jest Trójcą nie przedstawia się jako taki w żadnym miejscu Biblii? Hmm…

Dziwna pozostaje także inna kwestia. Jeśli przyjmiemy za normalne wyrażenia twierdzące, że Bóg ma swojego Syna i rozumiemy je jako znaczące to, iż Ojciec (osoba Boga) ma swego Syna, to moglibyśmy spodziewać się także wyrażeń w których napisane jest, że to Bóg ma swego Ojca. Skoro bowiem według nich Bóg ma Syna (Ojciec będący Bogiem, ma Syna będącego Bogiem), nic nie stałoby zatem na przeszkodzie by dokonać konwersji i stwierdzić, iż Bóg ma Ojca (Syn będący Bogiem, ma Ojca będącego Bogiem). Twierdzenia takiego brak jednak w Biblii. Co więcej, brak też w Piśmie tekstów, które definiowałyby Boga jako Trójcę, podczas gdy występuje wiele tekstów określających Boga wyłącznie jako Ojca, o czym już wspominałem. Dla unitarian jest to oczywiste jak słońce, dla trynitarian zaś powinno być znakiem ostrzegawczym, który przynajmniej powinien doprowadzić do zadania sobie szeregu pytań i poszukiwania na nie uczciwej odpowiedzi.

Przypisy

1 Tomasz Grodecki, Wprowadzenie, [w:] Grzegorz z Nyssy, Drobne pisma trynitarne, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001, str. 10, 11.

2 Jarosław Zabiełło, Trójjedyny Bóg, [online], http://watchtower.org.pl/jz-trojca.php, [dostęp 1 sierpnia 2018].

3 Słowo „istota” w rzeczywistości można rozumieć dwojako, albo jako byt, istnienie (co proponuje autor) albo też jako esencję, naturę jakiegoś bytu, coś co sprawia, że dany byt jest tym, czym jest.

4 Zwolennik Trójcy może co prawda powiedzieć, że osoba (boska) jest Bogiem, jednak nie może stwierdzić, że Bóg jest osobą (ponieważ definiuje się Go jako „złożenie” trzech osób).

Zapisz się na newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowościach w serwisie Thaleia, zostaw nam swojego maila.