Ewa Sidor
„Wszakże dla nas istnieje tylko jeden Bóg- Ojciec, z którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” – Apostoł Paweł z Tarsu
W tym miejscu celowe jest, by zaprezentować sposób prowadzenia przez Braci polemiki z ideologią trynitarną. Z reguły polegała ona na wykazywaniu wewnętrznej sprzeczności tez trynitarnych lub sprzeczności między interpretacją jednego wersetu a treścią innych wersetów Biblii. Przedstawiony poniżej zestaw argumentów trynitarnych i odpowiadających im kontrargumentów ariańskich nie jest wyczerpujący, daje jednak wystarczające wyobrażenie odnośnie ich teologii doktrynalnej.
Dla udowodnienia swego dogmatu trynitarze zwykli byli przytaczać w dysputach z arianami te wersety, w których występował zarówno Ojciec, Syn jak i Duch Święty, uznając tak bliskie sąsiedztwo tych trzech pojęć za opatrznościowe zrządzenie i dowód na istnienie Trójcy.
Najczęściej cytowanymi tego rodzaju fragmentami Biblii były następujące dwa wersety:
1. Opis chrztu Jezusa w Jordanie z Ew. Mateusza 3:16-17: „A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem.” (NP)
Dla antytrynitarzy nie był to jednak przekonywujący argument. Nie ma w tym opisie nic – mówili – co by w jakikolwiek sposób dowodziło równości Syna i Ojca, nic co by dowodziło, że i Syn i Ojciec i Duch Święty są równymi sobie Bogami, wiecznymi, niezmierzonymi. Przeciwnie, postać, jaką przyjął Duch Święty i postać Syna była całkowicie „zmierzona”. Nie mówi się w tym opisie o trzech jako o jednym Bogu, przeciwnie scena ukazuje odrębność każdego z trzech, całkowicie różnym i odległym od siebie są Ojciec w niebie, Syn na Ziemi i Gołębica.
„Z tej wizji niemożliwe jest bowiem, by mógł ktoś poznać naukę o Trójcy taką, jak opisują ją teologowie (…) w chrzcie Chrystusa nie zostało dokonane żadne objawienie tej tajemnicy; z faktu tego nic innego nie można wywnioskować, poza tym, że po chrzcie Chrystusa, w momencie, gdy Ojciec przemówił z nieba, ukazał się znak Ducha Świętego. Ojca nikt nie widział. Był tylko znak Ducha Świętego, na podstawie którego Jan uznał, że Chrystus ochrzczony został przez Ducha Świętego ( ) Na uwagę zasługuje również i to, że wizja Ducha Świętego i głos Boga Ojca stały się dostrzegalne nie w tym celu, by oglądającym je ujawniona została tajemnica Trójcy, ale z zupełnie innego powodu, a mianowicie dlatego, by Ojciec dał świadectwo Synowi. Znak Ducha Świętego ukazany został w podwójnym celu: ze względu na Jana, któremu w specjalny sposób był przyrzeczony, oraz ze względu na otaczający go tłum, który przekonany tak jasnym świadectwem, uwierzył, że Chrystus obdarzony został mocą Ducha Świętego. Wydaje się, że sprawdziły się tu słowa Boga przemawiającego w ten sposób do proroka: Upodobała sobie w Nim (słudze moim, to znaczy w Chrystusie) dusza moja; dałem ducha mojego nad Nim, aby sądził narody.” [1. Tomasz Pisecki, An Doctrina Trinitatis Sit Mysterium a Seculis absconditum, Raków 1605.]
Nic więcej ponad to z tego fragmentu wywnioskować się nie da.
2. Nakaz chrztu z Mat. 28:19: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (NP)
Czymś innym jest kazać chrzcić narody w imię tych trzech – odpowiadali antytrynitarze – a czymś zupełnie innym objawiać tajemnicę Trójcy. Celem Jezusa nie było objawienie tajemnicy Trójcy, lecz nakaz chrztu. Nie ma w tym nakazie nic, co by w jakikolwiek sposób dowodziło równości Syna z Ojcem, ich współwieczności lub współistności. Nie należy więc z tych słów rozumieć więcej niż Jezus rzeczywiście powiedział. Ducha Świętego zaś dlatego łączy się z Ojcem i Synem, że pełne dzieło zbawienia człowieka zależy od trzech elementów: od sprawcy, od przyczyny pośredniej, za pomocą której działa Bóg, oraz od sposobu działania. Sprawcą zbawienia jest sam Bóg, przyczyną pośrednią jest Chrystus, sposobem natomiast – odnowienie przez Ducha Świętego.
„Stąd w Liście do Rzymian mówi się: Którzykolwiek są poruszani duchem Boga, ci są synami Boga. Ów zaś duch jest duchem uświęcenia, czyli świętości, do której jesteśmy powołani. Natomiast Apostoł, opisując źródło i sposób naszego zbawienia, wyraża się następująco: Zachował nas Bóg przez chrzest odrodzenia i odnowienia Duchem Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego. Masz tu zarówno sprawcę, jak i przyczynę pośrednią oraz sposób naszego zbawienia.” – dowodził Pisecki. [2. T. Pisecki, An Doctrina ]
Sposób tego odnowienia – przez Ducha – jest widoczny także na kartach Starego Testamentu, gdyż w podobny sposób Bóg działał wobec Izraelitów, za pośrednictwem proroków [3. Neh. 9:30: “Przez wiele lat okazywałeś im cierpliwość i ostrzegałeś ich przez swego ducha za pośrednictwem swoich proroków”; Neh. 9:20: “Dałeś im swego dobrego ducha, aby ich pouczał; twojej manny nie odjąłeś od ich ust i wodę im dałeś, gdy byli spragnieni.”; Ps. 51:12, 13: “Serce czyste stwórz we mnie, o Boże, A ducha prawego odnów we mnie! Nie odrzucaj mnie od oblicza swego I nie odbieraj mi swego ducha świętego!”; Ezech. 11:19:”wtedy Ja dam im nowe serce i nowego ducha włożę do ich wnętrza; usunę z ich ciała serce kamienne i dam im serce mięsiste”; Ezech. 36:27: “Mojego ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je.” (NP)], a jednak nigdy nie przyszło Żydom do głowy uważać, że ów Ruach HaKodesz (z hebr.: Duch Święty) jest osobą.
Innym rodzajem wersetów podawanych przez wyznawców Trójcy były te, które pewne tytuły, czynności czy dzieła przypisują raz Synowi, a raz Ojcu. Ma to świadczyć o tym, że Syn jest tym samym Bogiem, co i Ojciec. Dotyczy to takich tytułów i funkcji jak Sędzia, [4. W stosunku do Ojca: Ps. 9:5, Iz. 33:22, Dz. 7:7, Rzym. 2:16, 3: 6, Jak. 4:12, Hebr. 12: 23. W stosunku do Syna: 2 Tym. 4:8, Jak. 5:9, 1 Piotra 4:5.] panujący Król, Pasterz, [5. W stosunku do Ojca: Ps. 23, 80:2; w stosunku do Syna: Jan 10:11-16, Hebr. 13:20.] Nauczyciel i Zbawiciel. [6. W stosunku do Ojca: Łuk. 1:47, w stosunku do Syna: Łuk. 2:11, Jan 4:42, Efez. 5:23.]
Frycz Modrzewski, w swych Sylwach, rozpatrując te argumenty i podając liczne przykłady z Biblii i życia codziennego, wysunął tezę, że z jedności skutku (funkcji/urzędu Syna czy Ojca) nie można wnioskować o jedności przyczyny (osób, które te tytuły noszą lub wykonują dane dzieła). Pozostając wierni swemu założeniu, że Biblia sama się interpretuje i wyjaśnia, Bracia czerpali i w tej kwestii swą odpowiedź wprost z Biblii. I tak przywoływali wszystkie te wersety, zgodnie z którymi i wierny kościół Chrystusowy miał być sędziami [7. Mat. 19:28, Łuk. 22:30, 1 Kor. 6:2-3, Obj. 20:4.] i królami [8. 1 Kor. 4:8, Obj. 1:6, 5:10, 20:4,6.], zasiadającymi na sędziowskim tronie i dzierżącymi władzę nad światem. Nikt jednak nie wysnuwa przez to wniosku, że owi wierni chrześcijanie są równi Bogu, współistotni i współwieczni z Nim i tak jak On bez początku.
Więcej nawet – zwracali uwagę arianie – Pismo wyraźnie uczy, że władza królewska Jezusa została mu dana przez kogoś większego od niego, mianowicie przez Jego Ojca[9. Ps. 2:6-9.]. Nie była i nie jest zatem ani wieczna w przeszłości ani wszechmocna. Syn Boży, w doktrynie arian, pozostaje stale poddany Ojcu, także w swych władczych funkcjach[10. 1 Kor. 15:24-28.]. Przypominali nieustannie słowa samego Jezusa, który sam o Ojcu powiedział, że jest większy nad niego[11. Jan 14:28.]. Cytowali te wersety, w których poddaństwo Jezusa jest w sposób oczywisty wyrażony takimi faktami jak ten, że Ojciec rozkazuje Synowi[12. Jan 12:49.]; że Syn nie mówi od siebie lecz mówi to, co Ojciec mu nakazał[13. Jan 7:16-18, 8:26. ], że Jezus ma swojego Boga[14. Jan 20:17, Hebr. 1:9.] i swojego nauczyciela[15. Jan 8:28.]; tak jak on sam był dla kościoła głową, zwierzchnikiem tak dla niego głową i zwierzchnikiem jest Ojciec[16. 1 Kor. 11:3.]. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o inne tytułu. Zbawicielem uczynił Jezusa Bóg. Jak pisał o tym Pisecki, Bóg jest Zbawicielem w sensie sprawczym, w sensie źródła, autorstwa zbawienia, natomiast Jezus jest Zbawicielem w sensie przyczyny pośredniej, jako ten, który dobrowolnie zgodził się być ofiarą, jest Zbawicielem ustanowionym przez Boga[17. Dz. 5:31.] i to zgodnie z obietnicami Starego Testamentu. Obietnice te nic nie mówiły o tym, że Zbawicielem i Mesjaszem ma być Bóg Wszechmocny, lecz że ów Bóg ustanowi swego sługę Mesjaszem, Królem, Pasterzem i Zbawicielem[18. Dz. 13:23, Ezech. 34:23, 37:24, Mich. 5:1-3, 1 Jan 4:14.]. Podobnie jak tytuł króla i sędziego tak tytuł pasterza, zbawiciela i nauczyciela również przynależy do wiernych z Kościoła Chrystusowego[19. Dz. 20:28, Efez 4:11, 1 Piotra 5:2-3, Abd. 1:21.], a nawet do innych ludzi. Kiedy więc Biblia mówi – argumentują arianie – że tylko Bóg jest Zbawicielem i nie ma innego, to nie chodzi o sam fakt zastosowania tego tytułu, lecz, że Ojciec jest jedynym Zbawicielem w sensie autorstwa zbawienia, mocy sprawczej. Takim Zbawicielem nie jest nawet Jezus.
Dokonując analizy Pisma Świętego, arianie odkryli niejako, że pewne tytularne określenia, o których mniemano powszechnie, że odnoszą się tylko i wyłącznie do Boga, w rzeczywistości występują w tekście Pisma w kilku różnych kontekstach i znaczeniach. Dotyczy to nie tylko takich pojęć jak król, pasterz, nauczyciel, zbawiciel ale nawet pojęcia „bóg”, które nie zawsze występuje w Biblii jako nazwa własna Boga Najwyższego. Była to myśl nie tylko zresztą arian, ale i wielu reformatorów i humanistów ówczesnego świata, jak np. Erazma z Rotterdamu. Od dawna podnoszono kwestię, że słowo „bóg” (hebrajskie el lub elohim, dosłownie: mocny, silny) jest w Biblii użyte nie tylko w odniesieniu do Boga, ale także w odniesieniu do fałszywych bogów, a także w pozytywnym znaczeniu do aniołów, ludzi, którzy stali się przez Boże błogosławieństwo posiadaczami Słowa Jego, a także wielkich królów ziemskich. Słowa te (el, elohim) są w różny sposób oddawane przez tłumaczy w narodowych przekładach Biblii, stąd być może powyższe fakty łatwo mogły ujść uwadze[20. Ps. 8:6 (o Jezusie: niewiele mniejszym od elohim – aniołów – go uczyniłeś, por z Hebr. 2:7-9); 29:1 (oddawajcie Jahwe chwałę synowie el – synowie mocarzów); 50:1 (el elohim– mocny nad mocnymi lub Bóg nad Bogami); 95:3 (Jahwe jest el wielki); 82:6 (Wyście elohim – bogami, por z Jan 10:34, 35).]. Z zastosowania słów tych w języku oryginalnym, wynika natomiast, że jest wielu elohim (mocnych, potężnych istot) ale tylko Ojciec jest el el-jon (Bogiem Najwyższym, dosł.: Bóg Ponad-Bogami). Jezus jest el (kimś mocnym, silnym), ustanowionym, namaszczonym przez Ojca, ale nie jest el eljon, którym jest tylko Ojciec. Ojciec nie ma elohim sobie równego. Paweł pisał o Chrystusie, że jest on elohim, który ma ponad sobą innego elohim – Ojca [21. Hebr. 1:8,9.]. A więc Ojciec jest el eljon, Bogiem Ponad-Bogami: ponad aniołami nazywanymi przez Pismo el, a także ponad el (bogiem) – Jezusem.
Na uwagę zasługuje tu wywód Szymona Budnego z jego dzieła O przedniejszych wiary chrystiańskiej artykulech:
„Widzę, skąd się ten błąd urodził i za jaką się przyczyną między ludźmi zmocnił, atoli oni teologowie, którzy filozofiję z teoloiją mieszali, a na szczerym słowie Bożym nie przestawali, widząc, że Pismo Ś. Syna Bożego Bogiem zowie (acz się to rzadko najduje), a z drugiej strony toż Pismo statecznie wszędzie twierdzi, że Bóg prawdziwy tylko jest jeden, przeto bojąc się, aby dwu Bogu nie mieli, wymyślili na to taki fortel, to jest poczęli twierdzić, żeby Syn Boży był tymże Bogiem, którym jest Bóg Ociec. A iż się zaś bali, aby się nie zdali być sabelijany[22. Sabelianie: uważali, że Syn, Ojciec i Duch Święty nie są innymi osobami, ale że jeden i ten sam Bóg objawia się raz jako Syn, innym razem jako Ojciec, a jeszcze innym razem jako Duch. Za każdym razem jednak, jest to wciąż ta sama osoba. W przeciwieństwie do trynitarzy, nie rozgraniczali pojęć “osoba” i “istota”.], dlatego wymyślili persony lub osoby w bóstwie, powiedając, że Syn Boży inszy jest niż Bóg Ociec osobą tylko, ale istnościa tenże Bóg, który i Bóg Ociec. (…) Przeto też gdzie Pismo Meszyjacha lub Syna Bożego Bogiem pisze, trzeba wiedzieć, że to nie dlatego czyni, żeby był albo tymże Bogiem, którym jest on Bóg jedyny, nieogarniony a niewidomy albo tejże a jednej z nim istności, gdyż o tym i jednego słówka w Piśmie nie mamy, ale dlatego, że mu Bóg dał zwierzchność i władzą, naprzód na ziemi, a potem i w niebie. Tu widzisz, Czytelniku, czym Pan Jezus swego bóstwa broni, iście nie tym, czym go teraz pospolicie bronią i dowodzą. To jest broni go nie istnością jaką ani naturą, bo nie mówi: „dlatego jestem Bóg, żem się z Boga albo z jego istności przed wieki urodził, żem jednej z nim natury i władze.” Nic z tego nie spomina, ale jaśniuśko ukazuje, przez co jest Bogiem: „iż mię Ociec poświęcił i w świat (lubo do świata, to jest do ludzi) posłał, a k temu iż mi dał Bóg rozkazanie swe jako i inym posłańcom, do których mowa Boża była, za czym i oni bogami są nazwani”, jakoby rzekł: „Nie jestem prosty a z pospolitego gminu człowiek grzeszny, ale jestem człowiek od samego Boga poświęcony, nauczony i do ludzi posłany, a tak jako oni dawni posłańcy i ludu Bożego rozmaici sprawce, gdy jakie zlecania od Boga miewali, zawżdy bogami nazywani byli, także i ja, ponieważ poświęcon i posłan jestem, słusznie się Synem Bożym być mienię”[23. Budny nawiązuje tu do fragmentu z Ew. Jana 10:33-36.].
O Chrystu Panu z Maryjej urodzonym wiernie wyznawam, co w sercu wierzę, że jest Syn Boży własny, jednorodny i pierworodny, Bogu nad wszelkie stworzenie namilszy. Który miedzy ludźmi mieszkając, w obrazie lub kształcie Bożym był, gdy niesłychane cuda i dziwy czynił, rozmaite niemocy uzdrawiał, czarty od ludzi wyganiał, wiatrom i morzu rozkazował. Lecz gdy już za nasze grzechy miał być ofiarowan, tedy na się przyjął kształt niewolniczy i znalezion jako iny człowiek, jakoby nigdy żadnej mocy nie miał, dopuścił się więzać, sędzić, bić, krzyżować i zabić. Wszakże mu Bóg on wieczny dał żywot, aby ji miał sam w sobie, i wskrzesił ji, dał mu też wszelki sąd i stolicę Dawidowę. Uczynił ji pasterzem naszym, uczycielem, wodzem, panem hetmanem, królem, ofiarnikiem, przyczyńcą lub pośrednikiem i pocieszycielem, drogą, prawdą, żywotem, zmartwychwstaniem, sprawiedliwością, mądrością, poświęceniem i odkupieniem, winnym drzewem, Nowego Przymirza sprawcą, głową i Bogiem naszym. Nie w ten sposób, żeby się się z jego istności przed wieki urodził, ale stąd, że mu dał wszelką władzą w niebie i na ziemi, wywyszył ji nad wszytki ludzi i anjoły i darował mu imię, które jest nad wszelkie imię, posadziwszy ji na niebiesiech po prawicy swej wielmożnej, za czym jest z nami i będzie aż do skończenia wieku. Przez którego też ma wszytki ludzie wskresić i osędzić, aby każdy za uczynki swe, bądź złe, bądź dobre, słuszną nagrodę odniósł. Temu wszytkie tytuły Boże Pismo Ś. przypisuje, oprócz że go stworzycielem a wszechmocnym i Bogiem jedynym prawdziwym nigdzie nie zowie, bo te tytuły samemu tylko Bogu należą.”
Warto tu wspomnieć o tym, że część arian ( m.in.: Piotr z Goniądza, M. Czechowic, J. Niemojewski, a wydaje się, że pod koniec życia także S. Przypkowski) wierzyła w przedludzkie istnienie Jezusa jako istoty duchowej (Logos). Po śmierci zmartwychwstał nie jako człowiek, lecz jako istota duchowa obdarzona naturą boską. Posiadanie natury boskiej jednak, wciąż nie czyniło go równym Ojcu. Gdyby tak było, to i o uczniach trzeba byłoby stwierdzić, że każdy z nich jest równy i współwieczny Ojcu, gdyż zgodnie z zapowiedzią Piotra Apostoła i oni mieli stać się po swym zmartwychwstaniu „uczestnikami boskiej natury”[24. 2 Piotra 1:4, Rzym. 6:5; 8:29, 1 Jana 3:2, 1 Kor. 15:48-53.], takiej samej, jaką otrzymał od Ojca Jezus. Bóg więc nie byłby Trójcą, lecz miałby o wiele więcej osób, co jest oczywistym nonsensem. Wierząc w przedludzkie istnienie Jezusa odrzucali jednak, podobnie jak unitarianie nie uznający nauki o preegzystencji, tezę o inkarnacji, czyli wcieleniu. Uważali, że Syn doznał przemiany natur, z duchowej w ludzką, a po zmartwychwstaniu odwrotnie. Biblia nie uczy, według nich, o wcieleniu, lecz o przemianie natur. Mają doświadczyć jej także wierni naśladowcy po swym zmartwychwstaniu, doznając przemienienia z istot ludzkich w duchowe[25. 1 Kor. 15: 44, 48, 50-52.]. Jezus podobnej przemiany natury doświadczył stając się człowiekiem: przestał być istotą duchową, Logosem, a stał się ciałem – człowiekiem Jezusem, i był tylko człowiekiem. W tym kontekście właśnie rozumieli słowa Pawła: „Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali”[26. 2 Kor. 8:9, a także Filip. 2:5-8 i Hebr. 2:9]. kojarząc to z Psalmem 8:6 i Hebr. 2:7-9, stwierdzającymi, że Jezus na krótko (na czas ziemskiej bytności) został uczyniony mniejszym od aniołów.
Inni arianie poddawali w wątpliwość przedludzką egzystencję Jezusa. Pogląd ten spopularyzował w gminie ariańskiej Socyn na przełomie XVI i XVII wieku. Polemikę w tej kwestii, broniąc preegzystencji Jezusa, toczył z nim najpierw Czechowic i Niemojewski, a potem, po ich śmierci, S. Przypkowski. Nie negowali jednak „socynianie”, że należy się Jezusowi cześć.
„Bóg udzielił Chrystusowi tego, z czego wynika, że adoracja, czyli cześć boska mu się należy, a ponadto wyraźnie postanowił, aby każdy oddawał mu cześć”[27. Faust Socyn, w liście do Andrzeja Dudycza z 10.06.1582.]. – twierdził sam Socyn.
Z faktu tego jednak nie da się wywodzić dowodu jakoby Jezus był równym Ojcu – tu „socynianie” przytaczali te same argumenty, co i arianie wierzący w preegzystencję Syna i Jego boską naturę po zmartwychwstaniu. Socyn podkreślał, że dwa fakty: zarysowana w Biblii różnica w adoracji między Synem a Ojcem oraz skrajność „trójczaków”, z którą należy słusznie walczyć, nie powinny popychać chrześcijan do skrajności odwrotnej, mianowicie tej, która pomniejsza rolę Syna i odmawia należnej mu czci. Pogląd taki rozpowszechniali tzw. nonadoranci, którzy uważając Jezusa za naturalnego syna Marii i Józefa, wierzyli jednocześnie, że Jezusowi żadna cześć się nie należy, gdyż oddawanie czci człowiekowi, nawet Jezusowi, jest bałwochwalstwem[28. Czasami nonadorantów mylnie utożsamia się z tzw. józefitami, którzy również uważali Jezusa za naturalnego syna Marii i Józefa, jednak w kwestii adoracji wielu z nich różniło się od nonadorantów.
29 Rzym. 3:10, por z: Rzym. 5:12, Ps. 49:8-10. W późniejszym okresie czasu F. Socyn prawdopodobnie zaniechał tej argumentacji, ze względu na inną koncepcję okupu, której jasno nie przedstawił.]. Głównym propagatorem nonadorantyzmu był Franciszek Davids, nawołujący do niewzywania Jezusa w modlitwie i nie uznający go za Syna Bożego. W pewnym okresie swego życia uległ tej koncepcji arianin litewski Szymon Budny, potem się z niej wycofał. Obie skrajności- trynitaryzm i nonadorantyzm- według Socyna, są błędne i należy się ich wyrzec.
„Cóż więc mają tu do powiedzenia czy to ci, którzy z adoracji Chrystusa wywodzą, iż posiada on tę samą istotę co Bóg, czy też ci, którzy z powodu istotnej różnicy próbują go pozbawić zaszczytu adoracji? Nie ulega wątpliwości, że tak jedni jak i drudzy, powinni schylić czoło przed prawdą”
Skrajność przeciwna „trójczakom”, uchodziła za błąd chociażby dlatego, że Jezus poczęty z Marii i Józefa nie mógłby być bezgrzesznym, gdyż wśród ludzi pochodzących z rodu Adama „nie ma sprawiedliwego ani jednego”[29. Rzym. 3:10, por z: Rzym. 5:12, Ps. 49:8-10. W późniejszym okresie czasu F. Socyn prawdopodobnie zaniechał tej argumentacji, ze względu na inną koncepcję okupu, której jasno nie przedstawił.]. Tym samym Jezus nie mógłby być ofiarą za grzech ani okupem, gdyż wszystko, co miałby do zaoferowania, to takie samo niedoskonałe życie, które wziąłby od swych rodziców.
Argument ten jednak tracił na znaczeniu w teologii Fausta Socyna, który rozważał możliwość zanegowania idei przechodzenia (dziedziczenia) grzechu pierworodnego z pokolenia w pokolenie oraz naukę jakoby śmierć Jezusa gładziła ów grzech pierworodny i dawała życie wieczne, a przyjęcie w to miejsce tezy, wedle której mesjaństwo Jezusa miałoby polegać na pokazaniu zbawczej mocy moralności. Socyn przed śmiercią nie zdążył doprecyzować tej myśli w sposób ścisły do końca, ani usunąć pewnych problemów teologiczno-logicznych tkwiących w tej koncepcji. Zdaje się jednak, że był tego kierunku myśli dość pewny. Już w roku 1578 w swojej pracy O Jezusie Chrystusie Zbawicielu, głosił, że rola Jezusa w zbawieniu polegała na tym, że wskazał drogę wiodącą do życia wiecznego przez odnowę moralną, a nie na tym, że odpokutował swą męką za grzechy ludzkie i odkupił owe grzechy na krzyżu. Socyn więc w pewnym sensie wraca do idei zbawienia przez uczynki, a nie przez wiarę w zbawczą śmierć Jezusa.
W drugim swym dziele zatytułowanym O stanie pierwszego człowieka przed upadkiem, wydanym w tym samym roku co poprzednie, stara się dowieść, że grzech może obciążać jedynie tego, kto go popełnia, a zatem tylko ludzkim wymysłem jest twierdzenie jakoby grzechem Adama obciążona została cała ludzkość.
Kolejny zestaw tekstów biblijnych, które zostały w odpowiedni sposób skojarzone ze sobą przez trynitarzy i wysunięte przez nich jako argumenty na rzecz Trójcy to Mat 6: 9, 10, 13 w związku z Jan 18:36. W tekście z Ew. Mateusza Jezus nazywa przyszłe Królestwo Królestwem Ojca, w tekście z Jana to samo Królestwo nazywa swoim Królestwem. Według trynitarnych teologów przesądzało to o fakcie, że Jezus i Ojciec są tym samym Bogiem. Podobnie według skojarzenia Izaj. 40:3, który prorokuje, że działalność Jana Chrzciciela jest przygotowaniem drogi dla Jahwe, z Mat. 3:1-3 umiejscawiającym działalność Jana w kontekście mającego nastąpić nadejścia Mesjasza Jezusa- Jezus jest Bogiem Jahwe. Podobnie według 1 Kor. 12:4-6, 11 Duch Święty jest również Bogiem, gdyż dary Ducha, są tam nazywane raz darami Ducha, a innym razem darami Boga.
W swej polemice z taką interpretacją Pisecki odwołał się do uwag przedstawionych już wcześniej przez Frycza Modrzewskiego:
„Należy wiedzieć, na co zwrócił uwagę Frycz, że z jedności skutku nie wolno wnioskować o jedności przyczyn. Bóg powiedział u Proroka, że zachowa miasto ze względu na siebie i ze względu na Dawida, swego sługę. Ale z tego nie wynika, że Bóg i Dawid są czymś jednym. Tak również o Izraelitach raz mówiono, że byli wyznawcami Jahwe, innym razem, że Mojżesza, Jego sługi. Często też w różnych działaniach łączy się ludzi z Bogiem. Rzeczy nieożywione podstawia się na miejsce osób, ale to podstawienie nie tworzy z nich osób. W Dziejach Apostolskich Pan nazywa się głosem Jego łaski, a w liście do Efezjan – potęgą Jego mocy. Ale ani potęga, ani głos nie są osobą(…)”[30. T. Pisecki, An Doctrine .].
Innymi słowy, Biblia pewne dzieła Boże przypisuje różnym ludziom (nie tylko Synowi) wyłącznie z tego względu, że ludźmi tymi Bóg się posługuje. Głosem Boga jest także Jan Chrzciciel i prorocy, co nie znaczy, że Jan Chrzciciel lub któryś z proroków jest Bogiem. Według zapisów w Dziejach Apostolskich okłamany przez Ananiasza Piotr obwieszcza kłamcy, że skłamał Bogu. Nie znaczy to przecież, że Piotr jest Bogiem, równym Ojcu, lecz tyle tylko, że Piotr jako wybrany przez Boga sługa reprezentował Go w swej służbie i sprawował ją w Jego imieniu. Kłamstwo Piotrowi było równoznaczne z kłamstwem Bogu. Analogicznie jest z kwestią Królestwa. Prawdą jest, że Jezus raz nazywał to Królestwo Królestwem Ojca innym razem swoim własnym, lecz wcale nie oznacza to, że Jezus jest tym samym Bogiem, którym jest Ojciec. Sam bowiem powiedział, że to Królestwo otrzymał od Ojca i w taki sam sposób jak je sam otrzymał, przekazał je także swoim uczniom[31. Łuk 22:29: “A Ja przekazuję wam Królestwo, jak i mnie Ojciec mój przekazał”, 12:32: “Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”.]. Gdyby metoda „trójczaków” wnioskowania z jedności skutku o jedności przyczyny była słuszna to na podstawie np. Iz 44:3 – „(…) wyleję mojego Ducha na twoje potomstwo, moje błogosławieństwo na twoje latorośle” – musieliby oni jednocześnie przyznać rację, że Duch Święty to nic innego jak błogosławieństwo Boże, a błogosławieństwo nie jest przecież osobą.
Jednym z najbardziej koronnych wersetów przywoływanych przez trynitarzy była wypowiedź Chrystusa zapisana w Ew. Jana 10:30 „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Dla rozjaśnienia tego fragmentu arianie przywoływali słowa z modlitwy Jezusa, w której o taką samą jedność, jaka istniała między nim a Ojcem prosił dla uczniów: „Ojcze święty, zachowaj w imieniu twoim tych, których mi dałeś, aby byli jedno, jak my (…)Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś”[32. Jan 17:11-26.]. Nie chodzi zatem, o żadną tajemniczą jedność co do esencji trójosobowego Boga, lecz o jedność ducha i miłości. Świadczą o tym końcowe słowa z modlitwy Jezusa, z których, zdaniem Braci, wynika, że chodzi o jedność w miłości. Ta właśnie jedność- na podobieństwo tej między Synem a Ojcem zapanowała między uczniami, jak podają o tym Dzieje: „A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza.”[33. Dz. 4:32.], i Paweł: „tak my wszyscy jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie”[34. Rzym. 12:5.]. Nikt z tych słów, mimo że są jeszcze bardziej dosłowne niż te o jedności Syna i Ojca w Ew. Jana 10:30, nie wnioskuje, jakoby uczniowie byli jedno, w takim znaczeniu jak to próbują interpretować o Ojcu i Synie trynitarze. Nawet o jedności małżeńskiej Pismo mówi dosadniej, podając, że „ci dwoje są jednym ciałem”[35. 1 Moj. 2:24, Mat. 19:5, 1 Kor. 6:16, Efez. 5:31.]. Jedność małżeńska jest symbolem jedności między Kościołem a Panem, oraz między Panem a Ojcem. Nie ma mowy zatem, by chodziło tu o objawienie Trójcy.
Ściśle związana z zagadnieniem Trójcy była polemika wokół dogmatu o osobowości Ducha Świętego. I tu niejednokrotnie Bracia sprawiali swym adwersarzom wiele kłopotu. Świetnym przykładem ówczesnej dyskusji w tym zakresie, jest polemika na pióro między znanym gdańskim filozofem Bartłomiejem Keckermannem, a arianinem szlacheckiego pochodzenia Adamem Gosławskim. Pierwszy z nich wydał w roku 1602 dzieło zatytułowane:Systema SS theologiae… (System świętej teologii), gdzie w księdze I, autor wykładając dogmat o osobowości Ducha Świętego, zaatakował antytrynitarne poglądy Braci Polskich. Gosławski odpowiedział w imieniu arian traktatem wydanym w Rakowie w 1607 roku pt.: Odparcie zarzutów B. Keckermanna, skierowanych przeciwko tym, którzy wyznają, że owym Bogiem Izraela jest tylko Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Synem Bożym zaś nikt inny, jak tylko ten, który narodził się z Dziewicy Marii.
Ujmująca jest na wstępie niezwykła skromność Gosławskiego i szacunek z jakim podszedł do swojego dyskutanta:
„Wykształcenie moje jest skromne. Zdolności żadne. (…) Czy kierowało mną pragnienie prawdy? Tak, ale nie tylko. Bałem się, by taki jak ja obrońca nie zaszkodził jej raczej, zamiast jej bronić. Nie jestem ani teologiem, ani też filozofem; do żadnego z tych zawodów się nie przyznaję. Przemierzając to morze trudności podobny jestem do słonia kroczącego nad przepaścią”[36. Adam Gosławski, Odparcie zarzutów .].
Przyznać jednak trzeba, że pomimo braków w swym wykształceniu Gosławski bez trudu radzi sobie ze scholastyczno-arystotelewskimi pojęciami Keckermanna i ze swą polemiką znakomicie wpasował się w filozoficzny rytm, w jakim problematykę tę poprowadził autor Systemu świętej teologii. Nie jest zresztą Gosławski wyjątkiem pod tym względem, i inni Bracia chwytali za pióro nie ustępując zręcznością argumentacji swym adwersarzom.
Keckermann, jak i większość ówczesnych trynitarzy, opierał się na założeniu, że wszelkie przejawy działania i czynności może przejawiać tylko substancja, którym to pojęciem określał inteligentną osobę. A zatem, aby dowieść osobowości Ducha Świętego Keckermann z przekonaniem przywołuje wersety Pisma Świętego, które jednoznacznie przypisują Duchowi Świętemu jakieś działanie i czynności i w ten sposób dowodzą – zdaniem jego – osobowości Ducha. Należą tu przede wszystkim te wersety Pisma, według których Duch Święty naucza i przypomina[37. Jan 14:26], objawia[38. Łuk. 2:26], mówi, słyszy i oznajmia przyszłość[39. Jan 16:13], prowadzi[40. Mat. 4:1] i inne tym podobne fragmenty.
Ale – odpowiada mu Gosławski- oto Apostoł w liście do Koryntian pisze o miłości, że „znosi”, „wierzy”, „pokłada nadzieję”, „wszystko przetrzyma”[41. 1 Kor. 13]; w liście do Rzymian pisze, że „prawo ma moc nad człowiekiem” oraz o grzechu, który zwodzi i uwodzicielsko działa[42. Rzym. 7:1-11]. Takich wyrażeń, które – jak chciałby tego Keckermann – miałyby dowodzić osobowości, Pismo powszechnie używa nie tylko do osób, ale do ich jakości, czyli cech i innych zjawisk, nawet rzeczy nieożywionych, będących skutkiem działania istoty osobowej. Czyż Pismo Święte nie naucza prawdy, a czy prawda nie prowadzi do zbawienia? Oczywiście, że tak, jednak nikt nie wywodzi z tego nonsensownego wniosku jakoby proroctwo lub Biblia czy jej nauka była substancją posiadającą własny intelekt. Podobnie nikt nie sądzi o miłości, która „znosi”, „pokłada nadzieję”, „wierzy”, „złego nie wyrządza”[43. Rzym. 13:10.] oraz „zakrywa mnóstwo grzechów”[44. 1 Piotra 4:8] by była osobą; ani nikt tak nie myśl o mądrości, która woła[45. Przyp. 1:20], dyktuje, jak należy postąpić[46. 1 Król. 2:6] a nawet daje życie i siłę[47. Kazn. 7:12,19.].
Wszystkie te wyrażenia noszą znamiona literackiego symbolu, wskazują na tę osobę, która tę miłość, mądrość, prawdę lub Ducha posiada. Duch Święty działa w ludziach tak jak i jego miłość działa w nich – nie jako któraś osoba Boga, ale jako Jego środek, sposób wpływania na człowieka wierzącego.
Nie przemówił do Gosławskiego argument Keckermanna wywiedziony na podstawie 1 Listu do Koryntian 2:10: „Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże.”
„Duch jest z natury Bogiem – dowodził Keckermann – gdyż cokolwiek przenika Boga, istnieje w Bogu, a przecież żadne stworzenie nie istnieje w Bogu, gdyż w Bogu nie ma niczego, co nie byłoby Bogiem”[48. Bartłomiej Keckermann, Systema SS theologiae, cyt. za: A. Gosławski, Odparcie ].
Cokolwiek istnieje w kimś – replikuje Gosławski – nie jest osobą, ani cokolwiek istnieje w kimś, nie jest jednocześnie tym kimś, przeciwnie oznacza to, że to „coś” nie jest bytem samoistnym, a więc nie może być osobą. Gdyby przyjąć tezę Keckermanna za prawdziwą – kontynuuje autor Odparcia – jakoby wszystko, co istnieje w Bogu było jednocześnie osobą – Bogiem, to należałoby też przyjąć, że miłość, sprawiedliwość, mądrość, potęga, które są w Bogu są jednocześnie osobą – Bogiem. Nie można do tych jakości stosować definicji Boga, pomimo że działają i są w Nim, a Biblia w sposób obrazowy nadaje im cechy osobowościowe[49. Tamże, s. 356.].
Arianie sięgali tu chętnie także do kontekstu cytowanego przez Keckermanna wersetu i zwracali uwagę, że Duch Boży jest tu użyty jako przeciwieństwo ducha ludzkiego i ducha światowego. Duch ludzki, który „wie kim jest człowiek” nie jest przecież odrębną od tego człowieka osobą, niewątpliwie więc i Duch Boży, który wie kim jest Bóg i bada głębokości Boże, też nie jest oddzielną osobą, posiadającą własny intelekt[50. 1 Kor. 2:10-12: “Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył.” (NP)].
Ponadto arianie w polemice z trynitarzami z powodzeniem cytowali szereg fragmentów Pisma, które wprost godziły w wiele z tez teologii trynitarnej. Szymon Budny pisał:
„Jezus pomnażał się (lub rósł) mądrością i laty (albo wzrostem), i łaską u Boga i u ludzi[51. Chodzi o Łuk. 2:52.]. ( ) Pytam: jeśliby Syn Boży był sam prawdziwy Bóg, a jakoż Bogu może mądrości przybywać abo i łaski, i lat? Aza Bóg prawdziwy nie zawżdy mądry? Aza lata ma? Jeśli też Bogu prawdziwemu łaski przybywa u Boga prawdziwego, azaby nie dwa Bogowie prawdziwi byli?”[52. Szymon Budny, O przedniejszych wiary chrystiańskiej artykulech, 1576.].
Stanisław Farnowski dodawał do tego:
„Gdy Pan uczniów swoich pytał, czym by go rozumieli być, Piotr w imieniu wszystkich tak odpowiedział: Ty jesteś Chrystus, Syn Boga nieśmiertelnego[53. Chodzi o Mat. 16:13-16.] Nie rzekł mu: Ty jesteś trzecią osobą jednego Bóstwa, ani rzekł: Ty jesteś spółwieczny Bóg, z Ojcem i z Duchem Świętym jeden”[54. Stanisław Farnowski, O znajomości i wyznaniu Boga zawżdy jednego, 1573.].
Ani Filip ochmistrzowi[55. Dz. 8: 26-38], ani Piotr Korneliuszowi[56. Dz. 10r] – kontynuował Farnowski – nie uczył o Boskiej Istności ani o Trójcy w trzech osobach. Także Paweł, chociaż był do trzeciego nieba zachwycony[57. 2 Kor. 12:2-4], nic nie mówił ani nie pisał o trzech osobach jednego Bóstwa, lecz prosto o jednym Bogu – Ojcu świadczył i jednym pośredniku[58. Patrz: motto niniejszego rozdziału, 1 Kor 8:6.].
„Tenże [Paweł] do starszych zboru efeskiego mówił: wszystkę Bożą radę oznajmiłem wam; jeśli wszystkę, czemu nigdzie nie wspomina trójjedynego Boga? Przeto, iż ta rada nie jest Boża rada. Skądże jest ta nauka i wiara takowa, gdy z słowa Bożego nie jest? Z objawienia Ducha Świętego- powiedają. Odpowiedam: Czytamy, co przedtem Pan do apostołów mówił: Poślę wam od Ojca mojego ducha prawdy, który was przywiedzie do wszystkiej prawdy[59. Jan 14:16]. Jeśli Duch Święty przywiódł apostoły do wszystkiej prawdy naonczas, tedyć na potem niczego nie zostawił ku objawieniu nikomu Duch Święty, skoro pierwsze ucznie raz do wszystkiej prawdy wprowadził. Stąd wiemy, że nauka apostolska jest na wszem zupełna, cała i doskonała (…) do której nie trzeba nic przydawać (…)”
W tym samym dziele Farnowski dowodzi związków dogmatu Trójcy z pogańskimi wierzeniami w trzech bogów Jowisza, Plutona i Marsa.
Piotr z Goniądza w traktacie O trzech zwracał uwagę, że Syn sam dał do zrozumienia, że on i Ojciec to dwie odrębne istoty, gdyż powołując cię na przepis zakonu, wedle którego świadectwo oparte na dwóch świadkach jest prawdziwe, zaznaczył, że on świadczy o sobie i Ojciec, który go posłał i którego wolę on czyni[60. Jan 8:17,18: “A przecież w zakonie waszym jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest wiarygodne. Ja świadczę o sobie, a także Ojciec, który mnie posłał, świadczy o mnie.” Jan 5: 30-37: “Jeżelibym Ja wydawał o sobie świadectwo, świadectwo moje nie byłoby wiarogodne. Jest inny, który wydaje o mnie świadectwo, i wiem, że świadectwo, które On o mnie wydaje, jest wiarogodne ( ) Ja zaś mam świadectwo, które przewyższa świadectwo Jana; dzieła bowiem, które mi powierzył Ojciec, abym je wykonał, te właśnie dzieła, które czynię, świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał. A sam Ojciec, który mnie posłał, wydał o mnie świadectwo.” (NP)]. Nie może być zatem Ojciec i Syn tym samym jednym Bogiem, gdyż i świadectwo byłoby jedno, a nie dwa. Gdy Chrystus o Ojcu mówił: inszy jest, który o mnie świadectwo daje ( ) – kontrował trynitarzom Goniądzki – dawał znać, że właśnie inną, odrębną jest ta osoba, która o nim świadectwo wydawała, o której to osobie sam powiedział, że jest Ojcem jego. Zatem kimś innym od Chrystusa jest Ojciec Chrystusowy, skoro i świadectwo Ojca o Chrystusie jest inne, a nie to, które sam o sobie Chrystus wydał.
„Ojcowe o Synu świadectwo jest samego Ojca świadectwo, abowiem jak Ojciec jest inym, tak też jego świadectwo jest ine.”
W tym samym traktacie zaatakował Piotr założenia symbolu atanazyjskiego i nicejskiego o ustawicznym rodzeniu się Syna z Ojca i ustawicznym pochodzeniu Ducha Świętego z Ojca i Syna. Trynitarze tezę tę przyjęli jako wytłumaczenie biblijnego określenia „zrodzony” sugerującego, że Jezus Chrystus miał swój początek, a zatem nie mógł być wieczny. Trynitarze uznali, iż „zrodzony” należy rozumieć jako stale rodzący się, od wieków aż na wieki.
„A to są szczyre plotki, żeby Syn ustawicznie się rodził, a Duch Święty ustawicznie pochodził tak z Ojca jak i z Syna. Syn Boży już się urodził, nie trzeba mu się ustawicznie rodzić. Także i Duch Święty już jest tym, czym jest, nie trzeba mu się więcej tym stawać. Chrystus mówiąc, że Duch Święty od Ojca pochodzi, nie o to miał na myśli, jakoby Duch Święty z ojcowskiej substancji pochodził, ale o tym, iż aczkolwiek on śle Ducha Świętego, wszakże go nie od siebie śle, ale od Ojca, którego słowa nad własne przedkładał.”
Podkreślali także Bracia wszystkie te wersety, które traktowały Ducha w sposób całkowicie nieosobowy. Mianowicie, Duch bywa wylewany, rozsiewany, rozdawany a ludzie bywają napełniani Duchem.
„A przeto czymkolwiek się rozum twój uwichła, tak iż prawdy jaśnie obaczyć nie możesz, omamienia się tam obawiaj i niczemu nie wierz, jeno co jasną i jawną prawdą być wyrozumiesz.” – pisał pod koniec swego traktatu O trzech Piotr z Goniądza.
czerwiec 2005