Kastelion

Kol. 1,15-20

 On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane, On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości i żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego – Kol. 1,15-20

Hymn apostoła Pawła ku chwale Jezusa nawiązuje pośrednio do żydowskiego obrazu Mądrości.

 „Jest bowiem [Mądrość] odblaskiem mądrości przedwiecznej i Bożego działania zwierciadłem bez skazy, i Jego dobroci obrazem” – Mądrości 7,26 Romaniuk[1. Na marginesie warto zauważyć, że Jezus jest obrazem Boga, a nie samym Bogiem!].

Mądrość jest pierwocinami stworzenia, jako pierwsza przed wszystkim stworzona została, miała początek swego narodzenia (Przyp. 8,22; Syracha 1,4; 24,8; Mądrości 6,(24)22). Została stworzona przed wszystkimi rzeczami (Przyp. 8,25-27). Mądrość też towarzyszyła Stwórcy w jego dziele stworzenia (Hiob 28,27; Przyp. 3,19; 8,29-30 Mądrości 9,1-2). Stwierdzenie na temat mądrości, że jest pierwocinami Bożego stworzenia (Przyp. 8,22) jest analogią do słów Pawła: „pierworodny wszelkiego stworzenia„.

Warto także zauważyć, że istotną cechą stworzeń Bożych „wyższego rzędu” jest to, że są one stworzone na obraz i podobieństwo Boga. Dotyczy to pierwszego człowieka, dotyczy Mądrości, dotyczy to także (i to w najwyższym stopniu) pierwszego i bezpośredniego stworzenie Bożego – Jezusa Chrystusa. Wydaje się więc, że nieprzypadkowo św. Paweł jednym ciągiem stwierdza: „on jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia„.

Załóżmy przez chwilę, że żyjemy w I wieku i nauczamy w zborach, w których znajdują się chrześcijanie pochodzący z Żydów i z pogan. Chcemy nauczać ich nowej (w stosunku do monoteizmu judaistycznego) prawdy o tym, że Jezus nie miał początku, nie został stworzony, ale istnieje odwiecznie (a wiemy, że według monoteizmu żydowskiego tylko Bóg Jedyny jest niestworzony). Czyż powiedzielibyśmy wtedy o Jezusie, że jest on obrazem Boga niewidzialnego i jest pierworodnym wszelkiego stworzenia? Czy też raczej powiedzielibyśmy na przykład, że Jezus jest jedynym Bogiem i nie ma nad sobą nikogo innego?

Jest oczywiste, że gdybyśmy głosili, iż Jezus jest „pierworodnym wszelkiego stworzenia”, to nasi słuchacze – wychowywani na Piśmie Świętym, którym był wtedy Stary Testament – zrozumieliby to jednoznacznie – mianowicie, że Jezus jest pierwszym i przez to wyjątkowym (pierworodnym) Bożym stworzeniem. Z pewnością nie osiągnęlibyśmy w ten sposób zamierzonego celu. Czy można przypuszczać, że kto jak kto, ale uczony Paweł popełniłby taką gafę, jeśli wierzył, iż Jezus nie był stworzony?

Pierworodny to ten, który narodził się jako pierwszy – został powołany do życia jako pierwszy spośród dzieci rodziców. Analogicznie – pierworodny z umarłych to ten, który został pierwszy wzbudzony do życia z martwych. Pierworodny wszelkiego stworzenia, to ten, który jako pierwszy z wszystkiego stworzenia został powołany do życia.

Oczywiście ci, którzy wierzą w Trójcę, a są uczciwi względem Słowa Bożego, mają pewien problem z powyższymi słowami św. Pawła. Ale tych, którzy są „święcie” przekonani o prawdziwości wcześniej przyjętego przez nich dogmatu, nawet takie wersety nie wzruszą. Tłumaczą oni, że pierworodny oznacza tutaj tylko tytuł honorowy, nie mający żadnego związku z czasem i wyraża myśl, że Jezusowi należy się największa cześć. Na poparcie tej tezy podają, że Izrael jest pierworodnym narodem Jahwe (np. 2Moj. 4,22), że tytuł pierworodny Żydzi stosowali do Mesjasza (m.in. na podstawie Ps. 89,28).

Pierworodny syn w rodzinie izraelskiej zawsze był traktowany wyjątkowo, jemu też przysługiwały większe prawa niż jego rodzeństwu, był też najbardziej umiłowanym synem ojca. Niewątpliwie to wszystko miał także na myśli ap. Paweł pisząc o Jezusie, jako pierworodnym wszelkiego stworzenia. Jednakże chwała i cześć należne pierworodnemu, była skutkiem tego, że ktoś urodził się jako pierworodny, bądź stał się pierworodnym (przykład Ezawa, który stracił pierworództwo na korzyść Jakuba – jednakże zarówno Jakub jak Ezaw urodzili się – mieli początek istnienia).

W Psalmie 89:28 czytamy: „Ja zaś uczynię go pierworodnym, najwyższym wśród królów ziemi„. Słowa te są obietnicą daną przez Boga Dawidowi. Żydzi interpretowali je także jako odnoszące się do przyszłego Mesjasza. Zauważyć należy jednak, że ten werset Psalmu nie może mieć bezpośredniego związku ze słowami Pawła. Bowiem Jezus nie został „uczyniony” pierworodnym (wybrany na pierworodnego) przez Boga, lecz faktycznie i rzeczywiście jest pierworodnym Synem Boga. Poza tym jeśli nawet weźmiemy pod uwagę symboliczne (przenośne) znaczenie słowa „pierworodny” w judaizmie, to przecież wybór Izraela jako pierworodnego spośród narodów (czy też króla spośród królów ziemi) miał miejsce w czasie – miał swój początek, a Izrael był jednym z narodów (wybrany zaś na pierworodnego król – jednym z królów ziemi, tak samo jak i oni mający swój początek). Żadnemu Izraelicie, nazywającemu przyszłego Mesjasza „pierworodnym” Jahwe na podstawie cytowanego Psalmu, nie przyszło nawet do głowy, że Mesjasz może nie mieć początku jako osobowość i że jest współwieczny Bogu! Zauważmy także, iż Paweł mówi o Jezusie nie jako o „pierworodnym” (jako samodzielny tytuł), ale jako o „pierworodnym [kogo? czego?] wszelkiego stworzenia” i cały ten zwrot należy brać pod uwagę!

„Pierworodny” jest w rozważanym tekście gramatycznie związany z następującym po nim zwrotem „wszelkiego stworzenia” („pierworodny” + dopełniacz [kogo? czego?]). Taka forma gramatyczna stwierdza, że pierworodny jest częścią grupy do której się odnosi. Niemal identyczny zwrot spotykamy w Septuagincie w wersetach 2Moj. 11,5; 12,29: „aż do pierworodnych wszelkiego bydła” (Romaniuk) – różnica jest tylko w rodzaju: „bydło” jest rodzaju nijakiego, natomiast „stworzenie” jest rodzaju żeńskiego). Oczywiście „pierworodne wszelkiego bydła” jest także „bydłem”.

Co ważniejsze, niemal identyczną formę Paweł stosuje w najbliższym kontekście rozważanego zwrotu „pierworodny wszelkiego stworzenia”. Trzy wersety dalej (Kol. 1,18) czytamy: „On także jest pierworodnym [+ kogo? czego? – dopełniacz] z umarłych„. „Pierworodny z umarłych” znaczy, że Jezus był także umarły. Stąd „pierworodny wszelkiego stworzenia” oznacza, że Jezus jest też stworzeniem – choć niewątpliwie wyjątkowym, bo jedynym bezpośrednim stworzeniem Boga.

Gdyby apostoł Paweł chciał podkreślić TYLKO chwałę Jezusa, powinien był raczej napisać: „pierworodny Syn Boży” lub „jednorodzony Syn Boży”, a nie „pierworodny wszelkiego stworzenia”. Uniknąłby wtedy błędnego – z trynitarnego punktu widzenia – odczytania jego słów.

Niektórzy trynitarze podają także następujący argument: skoro „w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi… wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone” (Kol. 1,16) więc Jezus nie mógł być stworzony (w domyśle – skoro „wszystko” w tym wersecie nie obejmuje Jezusa, to On sam nie jest stworzony). Wydaje się, że rzecznicy takiego poglądu, wymagają od św. Pawła, by co rusz dodawał klauzule do swoich wypowiedzi, typu: „Gdy zaś mówi, że wszystko zostało mu poddane, rozumie się, że oprócz tego, który muwszystko poddał” (1Kor. 15,27). Tutaj także: wszystko stworzenie oznacza to stworzenie, które stworzone było w Nim, poprzez Niego i dla Niego (oczywiście Jezus musiał już istnieć zanim to wszystko stworzenie w nim i przezeń powstało)[2. Jest to dla św. Pawła argument, którym dowodzi, że Jezus jest pierwszym stworzeniem Boga – musi być pierwszy, „ponieważ w nim zostało wszystko stworzone…” (werset 16). Intencją Pawła jest tutaj pokazanie, że Jezus Mesjasz zajmuje drugą pozycję po Bogu jedynym. Trzeba pamiętać, że w czasach pisania tego listu byli chrześcijanie (zapewne głównie pochodzenia żydowskiego), którzy – mając na uwadze postać oczekiwanego przez Żydów Mesjasza – nie postrzegali Jezusa Chrystusa jako zajmującego tak wysoką pozycję w boskiej hierarchii. Zobacz dwa pierwsze rozdziały listu do Hebrajczyków, w którym autor (prawdopodobnie współpracownik i uczeń Pawła) podaje cały szereg argumentów po to tylko, by udowodnić o ile wyższą pozycję zajmuje Jezus w stosunku do aniołów. Nie przekonywałby o tym, gdyby fakt ten był oczywisty dla wszystkich chrześcijan.]. Dowodzi tego paralelny werset 20, w którym Paweł pisze, że właśnie to „wszystko, co jest na niebie i na ziemi” – a więc dokładnie to „wszystko„, co było w Nim i przezeń stworzone – ma ponownie pojednać się z Nim. Jest oczywiste, że Jezus w chwili pisania tego listu był w niebie, a jednak nie zawiera się we „wszystkim, co jest na niebie i na ziemi„. Owo pojednanie dokończy się w powszechnym zmartwychwstaniu i sądzie – w powstaniu z umarłych. Zatem, owe pojednanie „wszystkich” obejmuje także wszystkich, którzy powstaną z martwych. Mimo to „pierworodny z umarłych” (ten, który był umarły i jako pierwszy powstał do życia) nie zalicza się do „wszystkiego, co jest na niebie i na ziemi„.

Inaczej mówiąc: „pierworodny z umarłych„, który niewątpliwie należał do grona „umarłych”, jedna ze sobą „wszystko, co jest na niebie i na ziemi„, a więc także wszystkich umarłych, za wyjątkiem oczywiście „pierworodnego z umarłych” (jest bowiem tym, który jedna i sam nie potrzebuje pojednania z Bogiem). Analogicznie: „pierworodny wszelkiego stworzenia„, choć należy do grona „stworzeń”, pośredniczy w stworzeniu „wszystkiego, co jest na niebie i na ziemi” za wyjątkiem oczywiście „pierworodnego wszelkiego stworzenia” (jest bowiem jedynym bezpośrednim stworzeniem Boga i tym wyróżnia się od wszelkiego innego „stworzenia, co jest na niebie i na ziemi”). „Wierzymy,… że nie ma żadnego innego boga, oprócz Jednego…. Wszakże dla nasistnieje tylko jeden Bóg Ojciecz którego pochodzi wszystko i dla którego istniejemy, i jeden Pan, Jezus Chrystusprzez którego wszystko istnieje i przez którego my także istniejemy” (1Kor. 8,4-6).

Decydującym potwierdzeniem tezy, że zwrot: „pierworodny wszelkiego stworzenia” należy rozumieć dosłownie, jest celowo zamierzony przez Pawła paralelizm między pierwszym stworzeniem a nowym stworzeniem (pojednaniem stworzenia). Porównajmy:

Pierwsze stworzenieNowe stworzenie (i pojednanie stworzenia)
Jezus obrazem Boga niewidzialnego (Kol. 1,15)Jezus jest pierworodnym wszelkiego stworzenia(Kol. 1,15)Wszystko, co jest na niebie i na ziemi… w nim, dla niego i przez niego zostało stworzone i na nim wszystko jest ugruntowane (Kol. 1,16-17)

W Jezusie zamieszkała [przy zmartwychwstaniu] cieleśnie cała pełnia [boskości] (Kol. 1,19; 2,9)

Jezus jest początkiem [arche], pierworodnym z umarłych, jest Głową Ciała, Kościoła (tj. nowego stworzenia) (Kol. 1,18, por. Efez. 2,10.15-16)

Wszystko, co jest na niebie i na ziemi
… aby przez niego pojednało się z nim, dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego (Kol. 1,20)

Tym nowym stworzeniem jest Chrystus (Głowa i Ciało). Jezus jest pierworodnym z umarłych, początkiem nowego stworzenia, Głową nowego człowieka (Efez. 2,10.15). Pierworodny z umarłych oznacza nie tylko prymat Jezusa w chwale ale także z całą pewnością – pierwszeństwo w czasie. Jezus był martwy, nie żył (Obj. 1,18) i jako pierwszy został wzbudzony z martwych – przywrócony do życia. Jest pierworodnym z umarłych. Odnosi się to do konkretnego momentu w czasie – do chwili Jego zmartwychwstania. Wyraźna, zamierzona przez Pawła analogia między „pierworodnym z umarłych” a „pierworodnym wszelkiego stworzenia” dowodzi, że tak jak Jezus był pierwszym powołanym do życia z umarłych, tak też był pierwszym powołanym do życia stworzeniem.

Zwróćmy jeszcze uwagę na słowa: „aby we wszystkim był pierwszy” (Kol. 1,18). Odnoszą się one bezpośrednio do zmartwychwstania Jezusa i mówią o pierwszeństwie zarówno w chwale, jak i w czasie. Zauważmy jednak, że Paweł nie pisze: „aby był pierwszym, który powstał z umarłych” lecz „aby we wszystkim był pierwszy„. „We wszystkim” – to znaczy, że także był pierwszym stworzeniem Boga. W ten sposób Paweł dodatkowo potwierdza, że Jezus jest nie tylko pierwszym (pierworodnym) z umarłych, ale również pierwszym (pierworodnym) z wszystkich stworzeń.

Obj. 3,14

To mówi Ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek [arche] stworzenia Bożego

I znowu zdawałoby się, że sprawa jest oczywista – św. Jan przekazuje nam słowa naszego Pana stwierdzającego, że jest On początkiem stworzenia Bożego. Takie proste stwierdzenie nie byłoby jednak zgodne z trynitarnym dogmatem. Więc zwolennicy Trójcy mówią, że arche oznacza tutaj „praprzyczynę – źródło” stworzenia Bożego.

Greckie słowo arche może oznaczać zarówno „początek” (w czasie, pierwszy w kolejności), jak i filozoficzne pojęcie: „praprzyczyna, źródło, pierwsza zasada”[3. Ponadto arche może oznaczać „władzę, zwierzchność, urząd”.] i  z gramatycznego punktu widzenia oba znaczenia są dopuszczalne w powyższym wersecie (oczywiście może ono jednocześnie zawierać także jedno i drugie znaczenie). Tak więc o tym, czy arche oznacza tutaj także „początek” (w czasie) czy też tylko i wyłącznie „źródło, praprzyczynę” musi zadecydować kontekst bliższy oraz dalszy, to znaczy w pierwszym rzędzie pisma św. Jana, w dalszym zaś cały Nowy Testament i Septuaginta.

Arche w l. poj. występuje w Nowym Testamencie 45 razy i ani razu w znaczeniu tylko i wyłącznie „źródła, praprzyczyny”[4. Niektórzy trynitarze podają na swe poparcie wersety Obj. 1,8; 21,6; 22,13, gdzie czytamy: „początek (arche) i koniec„. Jest to tytuł Boga, który dziedziczy także Jezus (Obj. 22,13) jako Jego pośrednik-przedstawiciel i ustanowiony przez Boga Król i Władca. Tytuł ten trzeba rozumieć w całości i oznacza on to samo, co „alfa i omega”, „pierwszy i ostatni” – mianowicie: „wszystko, pełnię”. Bóg jest wszystkim we wszystkim przez Jezusa. Arche (początek) odpowiada tu słowom „pierwszy” i „alfa„, natomiast „koniec” – słowom: „ostani” i „omega„. Jeśliby arche oznaczałby tutaj „praprzyczynę, źródło”, a nie po prostu „początek” jako przeciwieństwo „końca”, to co miałby w takim razie oznaczać „koniec” w tym tytule?], 5 razy oznacza „władze, zwierzchności” (Łuk. 20,20; 1Kor. 15,24; Efez. 1,24, Kol. 1,20 i Judy 1,6). W pozostałych przypadkach (w tym 20 razy w pismach Janowych) arche oznacza „początek” (w czasie, pierwszy). Występuje także w połączeniu ze słowem „stworzenie” oznaczając „początek (w czasie) stworzenia” (Marek 10,6; 13,19; 2Piotra 3,4). W Septuagincie arche występuje jeszcze więcej razy, ale tam także nie znajdziemy ani jednego przypadku użycia tego słowa w filozoficznym znaczeniu „praprzyczyny, źródła”. Na poparcie swojej interpretacji zwolennikom Trójcy pozostaje więc tylko odwoływanie się do pism pozabiblijnych.

Czy jest możliwe, żeby św. Jan, autor Apokalipsy, był aż tak zachwycony grecką filozofią, że jako jedyny autor Biblii zastosował grecki termin arche w jego filozoficznym znaczeniu?

W. Barclay tak opisuje autora Apokalipsy:

Najprawdopodobniej był on Żydem z Palestyny, który w późnym okresie swego życia przeniósł się do Azji Mniejszej. Wnioskujemy to z rodzaju greki, jaką się posługuje. Jest ona żywa, przekonująca i obrazowa, ale od strony gramatyki jest to najgorsza greka Nowego Testamentu. Popełnia on błędy na jakie nie pozwoliłby sobie przeciętny uczeń greckiej szkoły. Greka nie jest jego macierzystym językiem; często wyraźnie widać, że pisze on w języku greckim, a myśli po żydowsku. Nurza się w Starym Testamencie. Cytuje lub robi aluzje do jego tekstu 245 razy… Nie tylko dokładnie zna on Stary Testament, ale również dobrze jest obeznany z apokaliptycznymi księgami powstałymi w okresie międzytestamentowym”[5. W. Barclay, Objawienie Św. Jana, tom I, str. 19.]. Istotne jest także to, że choć język Apokalipsy „jest zbliżony do ST, lecz mimo podobieństw nie ma w nim żadnego dosłownego cytatu ze Starego Testamentu. W większości wypadków podobieństwa te dotyczą raczej LXX [Septuaginty] niż tekstu hebrajskiego Starego Testamentu[6. S. Gądecki, Wstęp do pism Janowych, Gniezno 1996, str. 123.]. Czy powyższa charakterystyka autora księgi Objawienia dopuszcza twierdzenie, że stosuje on termin arche w sensie filozofii greckiej (nie czyniąc przy tym żadnej dodatkowej uwagi czy objaśnienia, co do takiego zastosowania tego terminu)? Uważam, że nie! Ale to nie wszystko. Zauważmy, że św. Jan „myśli po żydowsku”, dokładnie zna Stary Testament i w większości wypadków opiera się na tekście Septuaginty (LXX). Przeczytajmy więc z Septuaginty tekst Przyp.8,22:

Pan stworzył (ektisen) mnie [mądrość] jako początek (archen) dróg swoich dla dzieł swoich.

Nie ulega wątpliwości, że św. Jan dobrze znał powyższy werset Septuaginty stwierdzający, że Pan Bóg stworzył Mądrość jako początek [arche] procesu (drogi) stwarzania po to, by posługiwać się nią przy stwarzaniu dalszych dzieł swoich[7. Na niekorzyść zwolenników Trójcy przemawia to, iż werset ten (przynajmniej w greckiej wersji Septuaginty) trudno inaczej zinterpretować, jak tylko, że Mądrość jest pierwszym-początkiem ze stworzeń Bożych. Od czasownika ktidzo (stwarzać), użytego tutaj pochodzi rzeczownik ktisis (stworzenie), który znajdujemy w Obj. 3,14.]. Czy można więc dziwić się, że Jan identyfikując starotestamentową Mądrość z Jezusem Chrystusem, wymienia jako jeden z jego tytułów: „początek (arche) stworzenia (ktisews) Bożego”?

To co w Przyp. 8,22 powiedziano o Jezusie (Mądrości) – „Pan stworzył [ktizo] mnie jako początek [arche]…”, w Obj. 3,14 Jezus sam mówi o sobie – „[jestem] początek [arche] stworzenia [ktisis] Bożego”). Czy zatem arche w Obj. 3,14 może mieć inne znaczenie w Przyp. 8,22? Przyjąć, że arche w Obj. 3,14 znaczy tylko i wyłącznie „praprzyczyna, źródło” jest równoznaczne z niedostrzeganiem dalszego kontekstu i, co za tym idzie, z błędną interpretacją Biblii.

Dodajmy jeszcze, że rozważany werset nie jest jedynym miejscem w Nowym Testamencie, w którym termin arche zastosowano w odniesieniu do Jezusa Chrystusa. Otóż apostoł Paweł nazywa Jezusa arche – początkiem w Kol. 1:18: „On także jest głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem [arche], pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy„. Termin początek [arche] Paweł odnosi do powstania z umarłych –  a więc dla niego arche w stosunku do Jezusa oznacza początek (pierwszeństwo) w czasie (choć oczywiście nie tylko pierwszeństwo w czasie). Kolosy, choć nie wymienione pośród siedmiu zborów – adresatów listów z Apokalipsy, należały do tego samego obszaru geograficznego. Dlatego św. Jan zapewne znał list Pawła do Kolosan. Poświadcza to chociażby tytuł Jezusa: „pierworodny z umarłych” w Obj. 1,5 – taki sam jak liście Pawła (Kol. 1,18).

Skoro apostoł Paweł nazywa Jezusa arche w znaczeniu „początku” w odniesieniu do konkretnego momentu czasu (chwili zmartwychwstania), a św. Jan oraz odbiorcy jego Apokalipsy znają list św. Pawła do Kolosan, to czy słusznym jest twierdzenie, że w Obj. 3,14 termin arche nie ma żadnego odniesienia do początku w sensie momentu w Boskiej historii stwarzania? Jeszcze raz podkreślam – nigdzie w Biblii nie użyto arche jako termin filozoficzny oznaczający tylko i wyłącznie „źródło, praprzyczynę”, natomiast wielokrotnie zastosowano go, także w stosunku do Jezusa, na oznaczenie początku jako konkretnego momentu w boskiej historii. Dlaczego Obj. 3,14 miałby być wyjątkiem, zwłaszcza, że stanowiłby ukłon w stronę idei greckich filozofów, niezbyt cenionych przecież przez autorów biblijnych.

Przechodząc do refleksji bardziej ogólnych zastanawiam się jak to możliwe, że tak wielu chrześcijan uznaje za biblijną naukę idee, którym Biblia zaprzecza? To tak jakby mówić, że białe jest czarne. Zastanówmy się:

Jezus, jego apostołowie i pierwsi chrześcijanie byli Żydami z pochodzenia i nie wyrzekli się swoich korzeni. Wielu z nich nawet nie porzuciło kultu ofiarniczego religii swoich ojców, co dopiero samego sedna ich wiary – wiary w Jednego Boga. Istotą monoteizmu żydowskiego I wieku była wiara w jednego niestworzonego Boga, któremu tylko cześć należy oddawać. Mimo tego jednocześnie Żydzi wierzyli, że jest wielu bogów większych i mniejszych, do których zaliczali istoty niebieskie i również niektórych ludzi.

W Nowym Testamencie zawarto cały szereg wersetów napisanych w duchu monoteizmu żydowskiego, z jednej strony podkreślających chwałę i cześć Jedynego Boga Ojca, z drugiej – niższą pozycję Jezusa Chrystusa, „drugiego” w hierarchii istot. Są także wersety wskazujące, że Jezus jest pierwszym (początkiem) i największym z Bożych stworzeń.

Nowy Testament nie zawiera żadnego jednoznacznego stwierdzenia, że Jezus jest równy Bogu Ojcu w jego bóstwie i że jest niestworzony. Zaś wersety, które pośrednio mają wskazywać na równość Jezusa z jedynym Bogiem, przy bliższej analizie zgodne są monoteizmem żydowskim pierwszego wieku. Czyż wniosek może być inny niż ten, że Jezus jest niższy od Jedynego Boga, swego Ojca.

Jeśli to nie jest jeszcze dla Ciebie – Czytelniku – oczywiste, to podejdźmy do tego z drugiej strony. Przypomnijmy sobie ile to sporów wynikło wśród pierwszych chrześcijan, gdy św. Paweł zaczął nauczać, że poganie nie muszą się obrzezywać. Jest to naturalne, gdy pojawia się jakaś nowa nauka, nawet pochodząca z natchnienia Bożego. Ileż to wersetów znajdziemy w Nowym Testamencie poświęconych temu problemowi (ile razy św. Paweł musiał napominać gminy chrześcijańskie, by nie odwracały się od raz uzyskanej wolności w Chrystusie). W tej sprawie doszło nawet do pierwszego tzw. „soboru” w Jerozolimie, podczas którego rozważano tę nową naukę Pawła.

Niewątpliwie dla judeochrześcijan sprawa obrzezania miała istotne znaczenie, więc nic dziwnego, że wiele fragmentów Nowego Testamentu nawiązuje do tej nowej nauki. Co by to dopiero jednak było, gdyby apostołowie zaczęli głosić nauki sprzeczne z fundamentem wiary ich ojców, to znaczy – głosić, że Jezus jest tym samym Bogiem, co Bóg Jedyny, że Jezus jest niestworzony, nie ma początku (jako Bóg Jedyny). Czyż nie powinniśmy się wtedy spodziewać burzliwych dyskusji i wielu fragmentów w Nowym Testamencie prostujących „błędne”, dotychczasowe poglądy na temat Boga Jedynego?

Z drugiej strony, wypowiedzi Jezusa i apostołów nie powinny nawet sugerować „dotychczasowego”, żydowskiego sposobu pojmowania istoty Boga jedynego – wszak byłoby to utwierdzanie w „błędzie”. Więc może ja jestem ślepy? Dlaczego Jezus zamiast powiedzieć: Ja jestem równy Ojcu, Ja wchodzę w skład wieloosobowego Bóstwa, stwierdza: „Ojciec większy jest niż Ja” (Jan 14,28)? Dlaczego Paweł pisze o Jezusie: „wtedy też i sam Syn będzie poddany temu, który mu poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkim”? (1Kor. 15,28)? Dlaczego Paweł pozdrawia współbraci słowami: „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa” zamiast na przykład słowami: „Błogosławiony niech będzie Jedyny Bóg: Ojciec i Bóg Syn, Jezus Chrystus”? (Efez. 1,3; 1,17; 2Kor. 1,3; 11,31; 1Piotra 1,3). Dlaczego Jezus mówi o sobie: „Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki” zamiast na przykład: „Choć jako człowiek byłem umarły, lecz Bogiem jednocześnie będąc żyję od wieków na wieki?  (Obj. 1,18) Dlaczego Jezus mówi o sobie: „jestem początkiem Bożego stworzenia” zamiast np.: „jestem… tym, który nie ma początku” (Obj. 3,14)?[8. Zdaję sobie sprawę, że takie zdanie może nie zadowolić zwolenników Trójcy, bowiem zapewne nie oddaje w pełni „tajemnicy” współistnienia Boga i człowieka w Chrystusie. Będę więc wdzięczny, jeśli ktoś poda mi bardziej adekwatne sformułowanie oddające tę „tajemnicę” ludzkimi słowami. Dodać należy, że w czasach pisania Nowego Testamentu nikt nie miał zielonego pojęcia o unii hipostatycznej Syna Bożego.]. Dlaczego Paweł pisze, że Jezus jest „obrazem Boga” zamiast, że jest Bogiem? (Kol. 1,15) Dlaczego pisze o Nim, że jest „pierworodnym wszelkiego stworzenia” zamiast wyraźnie zaznaczyć, iż On „nie jest stworzeniem”? (Kol. 1,15) Można by tą listę tak ciągnąć i ciągnąć – takich wersetów w Nowym Testamencie jest mnóstwo.

Czyż to nie zaskakujące, że apostołowie głoszący „nową”, podważającą fundamenty monoteizmu żydowskiego, naukę o Jezusie jako Bogu Jedynym (sam Jezus zresztą podobno też) w ogóle nie polemizują z poglądami, jakoby Jezus był niższy od Boga i był pierwszym Jego stworzeniem. Mało tego, stanęli po „przeciwnej” stronie barykady i wygłaszają sformułowania, które powinni by byli tępić, ze względu na ich mocno podejrzany charakter.

Zaraz, może powiesz, jest przecież jeden takie miejsce, w którym św. Jan nazywa Jezusa „tym prawdziwym Bogiem”. No właśnie. Postanowiłem więc skomentować jeszcze ten werset.

1 Jana 5,20

„Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali tego, który jest prawdziwy. My jesteśmy w tym, który jest prawdziwy, w Synu jego, Jezusie Chrystusie. On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym.” – NP

„Wiemy także, iż Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy mogli poznać Prawdziwego [Boga]. Trwamy bowiem w prawdziwym Bogu przez Syna Jego Jezusa Chrystusa. Jest to Bóg Prawdziwy, Żywy i Wieczny.” – Romaniuk

Często trynitarze cytują powyższy werset na dowód, że Jezus jest także tym „prawdziwym Bogiem”. Jednak czy rzeczywiście? Choć w naszym języku zdanie dodatkowe: „On jest tym prawdziwym Bogiem” kojarzy się nam automatycznie z wymienionym wcześniej Jezusem Chrystusem, jednak w języku greckim, gramatycznie rzecz biorąc, może ono również dotyczyć Prawdziwego [Boga], o którym mowa w pierwszej części wersetu. O tym, czy odnosi się ono do Boga, czy Chrystusa musi zadecydować kontekst bliższy oraz dalszy.

Ks. Popowski w „Wielkim Słowniku Grecko-Polskim” stwierdza, że zaimek wskazujący houtos [ten, ta, to] (w 1Jana 5,20 przetłumaczony na „On” (jest tym…”) może być używany w stosunku do czegoś, na co piszący chce zwrócić uwagę, a co zostało wymienione bezpośrednio wcześniej, lub też co zostało wymienione wcześniej, lecz nie bezpośrednio. Jako przykład tej drugiej możliwości podano dwa wersety:

To niech wam wszystkim i całemu ludowi izraelskiemu wiadome będzie, że stało się to w imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, którego wy ukrzyżowaliście, którego Bóg wzbudził z martwych; dzięki niemu ten oto stoi zdrów przed wami. On [houtos] to jest owym kamieniem odrzuconym przez was, budujących, On stał się kamieniem węgielnym.” – Dz.Ap. 4,10-11

„Gdyż wiele zwodzicieli wyszło na świat, którzy nie wyznawają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele; ten [houtos] jest zwodzicielem i antychrystem.” – 2 Jan. 1:7 (Biblia Gdańska)

Z powyższych wersetów widać, że zdanie „On [houtos] jest tym prawdziwym Bogiem” w 1Jana 5,20 wcale nie musi się odnosić do Jezusa Chrystusa.

Kontekst bliższy lepiej od Biblii Warszawskiej oddaje tłumaczenie biskupa Romaniuka: „Wiemy także, iż Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy mogli poznać Prawdziwego [Boga]. Trwamy bowiem w prawdziwym Bogu przez Syna Jego Jezusa Chrystusa. Jest to Bóg Prawdziwy, Żywy i Wieczny.”

Jezus Chrystus przyszedł, abyśmy mogli poznać Prawdziwego (to znaczy Boga)[9. Prawdziwy” było słowem często używanym przez Żydów na oznaczenie Boga Prawdziwego w przeciwieństwie do fałszywych bogów – zobacz werset następny (1Jana 5,21).]. Przez Jezusa trwamy w Prawdziwym (to jest w Bogu). On to – to znaczy Ojciec, a nie Jezus – jest Bogiem Prawdziwym.

Jeśli chodzi o kontekst dalszy, to wystarczy przeczytać fragment Ewangelii tego samego autora: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś.” (Jan 17:3). Tutaj także św. Jan mówi o poznaniu Boga. Stwierdza, że poznanie Go jest życiem wiecznym. Nazywa Go także „prawdziwym Bogiem”. Nie znajdziemy natomiast żadnego innego wersetu, który nazywałby Jezusa Chrystusa „prawdziwym Bogiem”.

Kontekst bliższy i dalszy wskazuje zatem, że zdanie dodatkowe: „On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym” dotyczy Ojca a nie Jezusa Chrystusa. Z takim wnioskiem zgadza się coraz więcej współczesnych uczonych, także trynitarnych. Przytaczam poniżej kilka cytatów.

„houtos: jako uwieńczenie wersetów 18-20 odnosi się prawie na pewno do Boga rzeczywistego, prawdziwego, w przeciwieństwie do pogańskich (werset 21)” – A Grammatical Analysis of the Greek New Testament, Zerwick/Grosvenor, Rome Biblical Institute, 1981.

„Wniosek: Chociaż możliwe jest, że 'houtos’ [’ten’] odnosi się do Jezusa Chrystusa, to jednak kilka zbiegających się ciągów dowodów wskazuje na 'Prawdziwego’, Boga Ojca, do którego prawdopodobnie odnosi się ten zaimek. Pogląd ten, że 'houtos’ = Bóg podtrzymuje wielu komentatorów, autorów prac podstawowych, i co znaczące, także tych gramatyków, którzy wyrażają swoją opinię w omawianej kwestii.” –  M. Harris, Jesus as God, The New Testament Use of Theos in Reference to Jesus, Baker Book House, Grand Rapids, Michigan, 1992, str. 253.

„[1 Jana] 5:20-21. Poznanie prawdziwego Boga;… Oryginał grecki wersetu 5:20 ma tylko słowo Prawdziwy i dosłownie czytamy tam: wiemy, że Syn Boży przyszedł i dał nam zrozumienie, tak że znamy Prawdziwego i jesteśmy w Prawdziwym, w jego Synu Jezusie Chrystusie. Ten jest prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym. Jasno wynika z tego, że tym 'Prawdziwym’ jest tutaj wszędzie Bóg. Chrystus jest jego Synem. W końcowym zdaniu słowo ten w sposób najbardziej naturalny odnosi się nadal do Boga, a nie do Chrystusa, jak niektórzy sugerują. Nie jest rzeczą nieznaną otrzymanie przez Jezusa imienia Boga (Filip. 2,9-11), czy nawet nazywanie go Bogiem (Hebr. 1,8-9; Jana 1,1), lecz czynienie tego w omawianym wersecie było sprzeczne z jego myślą przewodnią – przeciwstawieniem prawdziwego i fałszywego pojmowania Boga, którego kryterium jest objawienie dane nam przez Chrystusa. [1 Jana] 5:20 przypomina nam modlitwę Jezusa zapisaną w Ew. Jana 17:3: To jest życie wieczne: znać ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś… – William Loader, The Johannine Epistles, Epworth Commentaries, 1992, str.79. (Komentarz ten wykorzystano w przypisach do Revised  English Bible.)

„[1 Jana 5:]20n. Chrystus objawił jedynego prawdziwego Boga, źródło życia wiecznego (porównaj 5:11-12; Jan 17:3; 20:31). 'On jest prawdziwym Bogiem’ nie odnosi się do Jezusa jak uważa Stauffer (Theology of the NT. (English translation 1955), 114)” – G. Johnston, Peake’s Commentary on the Bible, Thomas Nelson and Sons, reprint z 1964r.

Jako podsumowanie rozważań dotyczących boskości Jezusa zamieszczam poniżej fragmenty z książki Karen Armstrong, „Historia Boga, 4000 lat dziejów Boga w Judaizmie, Chrześcijaństwie i Islamie”:

Jego [Jezusa] uczniowie wierzyli, że powróci niebawem, by ustanowić mesjanistyczne królestwo Boże, a ponieważ w wierze tej nie było nic heretyckiego, sektę tę uznał za prawdziwie żydowską mąż tak szanowany jak rabi Gamaliel I Stary, wnuk Hillela, jeden z największych tannaitów, którego zwolennicy codziennie modlili się w synagodze jako bardzo pobożni Żydzi. W końcu jednak Nowy Izrael, natchniony życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa, stanie się wyznaniem gojów, stopniowo rozwijającym własną, odrębną koncepcję Boga.

W momencie śmierci Jezusa, około 30 roku n.e., Żydzi byli zagorzałymi monoteistami, a zatem nikt nie uważał, że Mesjasz będzie postacią boską – miał być co prawda uprzywilejowaną, lecz zwykłą istotą ludzką. Niektórzy rabini wysuwali myśl, że jego imię i tożsamość znane były Bogu przez całą wieczność. W tym sensie przeto można powiedzieć, że Mesjasz współistniał z Bogiem jeszcze przed początkiem czasu w ten sam symboliczny sposób jak figura boskiej Mądrości w Przysłowiach i Eklezjastyku. Żydzi spodziewali się, że Mesjasz, pomazaniec, będzie potomkiem króla Dawida, który jako władca i przywódca duchowy założy pierwsze niepodległe królestwo żydowskie w Jerozolimie. Psalmy czasami zwą Mesjasza „Synem Bożym”, podkreślając jedynie w ten sposób jego zażyłość z Jahwe. Od czasu powrotu z Babilonu nikomu nie przyszłoby do głowy, że Jahwe w istocie ma syna na podobieństwo odstręczających bóstw gojów.

Po śmierci Jezusa jego uczniowie nadal wierzyli, że w jakimś sensie przedstawiał sobą obraz Boga. Niebawem zaczęli się do Niego modlić. Święty Paweł wierzył, że moce Boże należy udostępnić gojom i głosił Ewangelię na terenach dzisiejszej Turcji, Macedonii i Grecji. Był przekonany, że wyznawcy innych religii również mogą zostać członkami Nowego Izraela, choć nie przestrzegają w pełni Prawa Mojżeszowego. Uraziło to najwcześniejszą grupę jego uczniów, którzy chcieli pozostać sektą wyłącznie żydowską, toteż po burzliwym sporze wzięli z nim rozbrat. Paweł jednak przeważnie nawracał Żydów z diaspory lub „bojących się Boga”, a zatem Nowy Izrael pozostał głęboko żydowski.

Paweł nigdy nie nazywał Jezusa „Bogiem”. Zwał go „Synem Bożym” w sensie żydowskim: bez wątpienia nie wierzył, że Jezus jest wcieleniem samego Boga: po prostu posiadał „Ducha” i boskie „moce”, będące przejawem Bożej działalności na ziemi, nie należy ich jednak utożsamiać z niedostępną istotą Boga. Nic dziwnego zatem, że w świecie gojów nowi chrześcijanie nie zawsze zachowywali w pamięci sens owych subtelnych rozróżnień, tak że w końcu człowieka, który podkreślał swoją słabość i nieuchronną śmierć, uznano za Boga. Prawda o Bogu wcielonym w Jezusa zawsze wywoływała w Żydach wzburzenie, również muzułmanie uważali ją za bluźnierczą…

Paweł bez wątpienia wierzył, że Jezus był Mesjaszem… Paweł mówił też o człowieku Jezusie, jakby był kimś więcej nad zwykłą istotę ludzką, choć, jako Żyd, nie wierzył, by Jezus był wcielonym Bogiem.

W liście do Kościoła w Filippi Paweł cytuje bardzo wczesny hymn chrześcijański, który podnosi parę niezwykle ważkich kwestii. Apostoł powiada nawróconym przez siebie wiernym, że muszą być tak samo gotowi do poświęcenia się jak Jezus […] Hymn [Fil. 2, 5-11] wyraża przekonanie pierwszych chrześcijan, iż Jezus wiódł już jakiś rodzaj egzystencji „z Bogiem”, nim stał się człowiekiem w akcie „ogołocenia samego siebie” (kenosis), dzięki któremu, jak bodhisattwa, zdecydował się uczestniczyć w męce ludzkiego losu. Paweł był Żydem w zbyt silnym stopniu, by uznać istnienie Chrystusa przez całą wieczność jako drugiego bóstwa obok YHWH. Hymn ukazuje, że mimo swego wyniesienia Jezus nadal jest odrębny od Boga i od niego niższy, Bóg bowiem wywyższa go i obdarza tytułem kyrios. Sam Jezus nie może go sobie nadać, lecz otrzymuje go jedynie „ku chwale Boga Ojca”.

Jakieś czterdzieści lat później podobną myśl wysunął autor Ewangelii według świętego Jana (napisanej około roku 100). W prologu opisał Słowo (logos), które „było na początku u Boga”, stanowiąc czynnik tworzenia: „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”. Autor nie używa greckiego słowa logos w tym sensie co Filon – jak się wydaje, bliższy mu jest judaizm palestyński niż zhellenizowany. W targumach, aramejskich swobodnych przekładach hebrajskiego Pisma świętego, sporządzonych w tym samym czasie, pojęcie Memra (słowo) opisuje Bożą działalność w świecie. Pełni ono tę samą funkcję co inne określenia użytkowe, jak „chwała”, „Duch Święty” i „Szechina”, które podkreślają rozróżnienie między Bożą obecnością w świecie a niezrozumiałą rzeczywistością samego Boga.

Podobnie jak boska Mądrość „Słowo” symbolizuje pierwotny Boży plan stworzenia. Gdy Paweł i Jan mówili, że Jezus wiódł coś w rodzaju uprzedniego bytu, nie dawali do zrozumienia, że był drugą boską „osobą” w późniejszym trynitarnym sensie. Wskazywali oni, że Jezus wyszedł poza czasowe i indywidualne sposoby egzystencji. Ponieważ „moc” i „mądrość”, które sobą przedstawiał, były działaniami pochodzącymi od Boga, w jakimś sensie wyrażał, co „było na początku”.

Idee te były zrozumiałe w kontekście ściśle żydowskim, choć późniejsi greccy chrześcijanie interpretowali je inaczej. Wnioskując z Dziejów Apostolskich, napisanych dopiero w 100 roku n.e., pierwsi chrześcijanie dalej mieli całkowicie żydowską koncepcję Boga. W Święto Tygodni, gdy setki Żydów z całej diaspory zebrały się… Piotr nie twierdził, że Jezus z Nazaretu jest Bogiem. Był on mężem, „którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was”. Po męczeńskiej śmierci Bóg wskrzesił go i wyniósł na swą prawicę. Owe wydarzenia przepowiedzieli wszyscy prorocy, przeto „cały dom Izraela” może być pewien, że Jezus jest długo oczekiwanym Mesjaszem. Mowa ta najwyraźniej stanowi przesłanie (kerigma) pierwszych chrześcijan….

W pierwszym wieku chrześcijanie nadal myśleli o Bogu i modlili się do niego jak Żydzi, używali tej samej argumentacji co rabini, a ich kościoły przypominały synagogi. W latach osiemdziesiątych doszło do paru zajadłych dysput z Żydami, gdy chrześcijan oficjalnie usunięto z synagogi za odmowę przestrzegania Tory”[10. Karen Armstrong, Historia Boga, str. 104-112.].

Minie wiek od spisania ksiąg Nowego Testamentu zanim część chrześcijan zrówna Jezusa z Bogiem a później stwierdzi, iż nie miał on swego początku. Miną następne wieki nim biskupi na kolejnych soborach, po wielu sporach i rozgrywkach politycznych, ustalą ostateczną postać dogmatu trynitarnego, a ich następcy – często siłą – narzucą go całemu chrześcijaństwu.

Jest dla mnie zagadką, dlaczego – mimo tak oczywistych dowodów – chrześcijanie, zwłaszcza ci ewangeliczni, dla których – jak sami twierdzą – tylko Biblia jest źródłem prawdy, uparcie trzymają się antybiblijnej doktryny, stworzonej przez nie grzeszących pokorą ludzi. Bo czyż nie szczytem teologicznej pychy jest dla człowieka – prochu marnego – definiowanie i określanie istoty Bóstwa wykraczające ponad ramy nakreślone w Piśmie? Zamiast w pokorze przyjąć proste słowa objawione w Słowie Bożym i nie wychodzić poza nie, urzeczony mądrością tego świata i grecką filozofią zaczął sam definiować Boga. On, naczynie z gliny ulepione przez Stwórcę, postanowił teraz sam ulepić Wielkiego Garncarza według swojego własnego wyobrażenia.

I gdyby ten zdefiniowany Bóg pozostał tylko sprawą prywatną ich twórców. Nie, tak nie mogło być, bo pycha nie znosi sprzeciwu. Więc twórcy zdefiniowanego Boga i ich „godni” naśladowcy surowo karali, nieraz ogniem i mieczem, wszystkich, którzy nie chcieli przyjąć antybiblijnej definicji Boga. Nawet dzisiaj niektórzy zwolennicy zdefiniowanej tajemnicy Boga z pogardą patrzą na takiego jak ja, heretyka, jak bym był półgłówkiem, który nie dorasta im do pięt w poznaniu Najwyższego. Mało tego, odmawiają mi miana chrześcijanina, bo nie uznaję ich definicji Boga i wierzę za Jezusem, że Ojciec większy jest od Niego. Tak jak gdyby od przyjęcia definicji Trójcy zależało to, czy jestem chrześcijaninem, a nie od wiary, że Jezus umarł za nasze grzechy, za co też Bóg wskrzesił go, wielce wywyższył i obdarzył swoim imieniem.

Czy pierwsi chrześcijanie przejawiali też taką teologiczną pychę w odniesieniu do istoty Bóstwa jak przywódcy kościoła w trzecim i następnych wiekach? Oczywiście, że nie! Podobnie jak Żydzi, tak i chrześcijanie w I wieku dalecy byli od takiego definiowania Stwórcy:

Jahwe zawsze był bóstwem transcendentnym, które kierowało istotami ludzkimi z wyżyn niebios. Dzięki rabinom wszedł w bezpośredni kontakt z człowiekiem, swą obecnością uświęcając najdrobniejszy przejaw życia. Po utracie Świątyni i pełnym udręk kolejnym wygnaniu, Żydzi potrzebowali Boga pośród siebie. Rabini nie stworzyli żadnych formalnych doktryn dotyczących Najwyższego. Odczuwali natomiast niemal fizyczną jego obecność. Ich duchowość określano jako stan „naturalnego mistycyzmu”…

Ową obecność odczuwano tak silnie, że wszelkie formalne obiektywne doktryny były zupełnie nie na miejscu. Rabini często wysuwali myśl, że każdy z Izraelitów stojących u stóp góry Synaj odczuwał Pana inaczej. Bóg jakby dostosowywał się do każdej osoby „wedle jej możności pojmowania”. Jak ujął to pewien rabin: „Bóg nie przygniata człowieka swą obecnością, lecz do każdego przychodzi współmiernie do zdolności przyjęcia go”. Owa bardzo ważna myśl rabinacka oznacza, że Boga nie można ująć w jednakową dla wszystkich formułę: jest on zasadniczo subiektywnym przeżyciem. Każdy odczuwa boski byt w inny sposób, by zaspokoić potrzeby swego indywidualnego temperamentu. Rabini utrzymywali, że każdy prorok odczuwał Boga po swojemu, gdyż ich osobowości wywierały wpływ na ich koncepcję boskości… Po dziś dzień idee teologiczne dotyczące Boga są w judaizmie sprawą prywatną, nie narzucaną przez żadne autorytety.

Jakakolwiek oficjalna doktryna ograniczałaby zasadniczą tajemnicę Boga. Rabini wskazują, że w żadnym razie nie można objąć go rozumem… Jaka relacja zachodzi między owym transcendentnym i niepojętym bytem a światem? Rabini wyrazili swój pogląd w formie paradoksu: „Bóg jest miejscem świata, lecz świat nie jest jego miejscem”. Bóg jakby otulił i okrążył świat, lecz nie żyje w nim jak zwyczajne stworzenia. W innym ze swych ulubionych porównań powiadają, że Bóg wypełnił świat jak dusza wypełnia ciało: ożywia je, lecz wychodzi poza jego obręb… Są to tylko obrazy, które muszą być niewystarczające, gdyż stanowią wyobrażeniowe przedstawienia potężnego i nieokreślonego „czegoś”, w czym żyjemy, poruszamy się, gdzie zakorzenione jest nasze istnienie (…) W pierwszym wieku chrześcijanie nadal myśleli o Bogu i modlili się do niego jak Żydzi, używali tej samej argumentacji co rabini, a ich kościoły przypominały synagogi (…) Później chrześcijanie odczują potrzebę bardziej teoretycznego opisu swej wiary i rozwiną w sobie niespotykaną w dziejach religii świata namiętność do dysput filozoficznych. Widzieliśmy na przykład, że w judaizmie nie istniała oficjalna ortodoksja, a idee dotyczące Boga były sprawą ściśle prywatną. Podobną postawę przyjmowali pierwsi chrześcijanie”[11. Karen Armstrong, Historia Boga, str. 96-97, 112, 115.].

Nigdzie w Nowym Testamencie nie znajdziemy określenia na temat Boga choćby trochę przypominające definicję trynitarną. Żadnemu autorowi Nowego Testamentu nawet nie przyszło do głowy definiować Boga za pomocą takich terminów jak: natura, osoba, istota, substancja czy hipostaza. Dopiero znacznie później wielcy kościoła zaczęli używać tych „narzędzi” do „lepienia” swego Stwórcy. Jednym z ważniejszych twórców dogmatu trynitarnego był „święty” Atanazy. Oczywiście oficjalna ortodoksja przedstawia go w jak najlepszym świetle i trudno dzisiaj obiektywnie dociec jakim był człowiekiem. Tym niemniej jedno zdarzenie dobrze ilustruje jak bardzo ambitnym i pysznym była jego postawa.

„Nie upłynął rok po Soborze Nicejskim, kiedy Konstantyn zorientował się, iż potwierdzenie doktryny biskupów aleksandryjskich dawało im do ręki niebezpieczny argument, który zamierzali wykorzystać przeciw władzy cesarskiej. Cesarz obecnie był więc skłonny faworyzować – w sposób umiarkowany oczywiście – przeciwników biskupa Aleksandrii i zwolenników Ariusza. Tak rozpoczął się proces rehabilitacji arian. Przez 10 lat po zakończeniu soboru będą miały miejsce zjazdy i synody, oskarżenia i decyzje, nieprawdopodobne wręcz intrygi dyplomatyczne, a nawet i zbrodnie, które, osłabiając zwartość chrześcijaństwa, wykazywały wiernym nieodzowność ingerencji władzy cesarskiej w sprawy kościelne. Arianie oskarżali Atanazego o zabójstwa, niemoralność, pychę i przekupstwo. Wiele z tych insynuacji było bezpodstawnych, ale jeden fakt – nie zmyślony – pogrążył Atanazego w oczach cesarza. Biskup aleksandryjski z zazdrością patrzył na rozwijającą się młodą stolicę cesarstwa Bizancjum, zwana również Konstantynopolem. Nie chcąc dopuścić do jej rozwoju, zakazał wywozić zboże z Aleksandrii do Konstantynopola. Biskup, jak wiadomo był odpowiedzialny za administrację portu i rozporządzał ruchem galer handlowych. Tym razem jednak przekroczył swoje kompetencje i nadużył władzy, godząc wyraźnie w autorytet cesarza i interesy jego stolicy. Cesarz, zirytowany, wygnał Atanazego aż pod granice Germanii i na jego miejsce wprowadził innego uległego sobie duchownego”[12. Jan Wierusz Kowalski, Reformatorzy Chrześcijaństwa, str. 71-72.].

Właśnie ludzie takiego pokroju jak Atanazy tworzyli doktrynę Trójcy, choć oczywiście o tym, która definicja Boga ma obowiązywać chrześcijan, decydował ostatecznie cesarz. Czytając historię soborów i sporów trynitarnych, trudno doszukać się w nich działania Ducha Bożego. Jest to jedno pasmo intryg politycznych i walki o władzę, a wygrywali w nich na ogół ci, którzy byli bardziej ambitni, pyszni i bezwzględni.

I znowu zastanawiam się – jak to jest, że chrześcijanie, dla których podstawą wiary jest Biblia, hołdują doktrynie antybiblijnej, powstałej w wyniku sporów i walki o władzę. Cóż, myślę, że większość z nich nigdy dobrze nie zastanowiło się nad tą doktryną i nie przeanalizowało dokładnie pod tym kątem Słowa Bożego.

Zapisz się na newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowościach w serwisie Thaleia, zostaw nam swojego maila.