Załóżmy, że jesteś dopiero co nawróconym chrześcijaninem. Mogę sobie wyobrazić jak nagle otwiera się przed Tobą świat, który do tej pory był zupełnie obcy – świat Biblii. Chłoniesz wszystko co przeczytasz i wciąż pragniesz dowiadywać się o Bogu więcej. Przeglądasz swoją biblioteczkę sprawdzając, czy może przypadkowo nie zachowała się jakaś książka na tematy związane z Bożym Słowem. Może coś, co kiedyś kupił ojciec, wstawił na półkę i tak sobie do tej pory leży. Jest! Dostrzegasz jakiś tom, na którym może być napisane coś w rodzaju: „Wprowadzenie do Starego Testamentu” bądź „Wstęp do Starego Testamentu”. Otwierasz pełen nadziei, że ktoś mądry, jakiś wierzący uczony poszerzy Twoją wiedzę zbliży Cię do tamtych czasów, do historii narodu wybranego przez Boga, a co za tym idzie, zbliży Cię po prostu do Stwórcy. Otwierasz więc i zaczynasz czytać. Po kilku stronach napotykasz na informację, że potop to mityczne wydarzenie, które nie miało zbyt wiele wspólnego z historią. Dowiadujesz się, że Abraham i Sara to niekoniecznie postaci historyczne, a wyjście Izraela z Egiptu i jego wędrówka po pustyni jest po prostu zwykłą ludową legendą, sagą. Twoja nowo powstała wiara otrzymuje taki cios, że zaczynasz sobie zadawać pytania. Skoro chrześcijańscy uczeni (a to przecież oni napisali owo „Wprowadzenie”), ludzie światli i zapewne mocno wierzący, opisali to wszystko w taki sposób, to przecież chyba wiedzą, co napisali, prawda? Skoro to wszystko to co napisano w pierwszych pięciu księgach Biblii to jedynie półprawdy, to dlaczego prawdą ma być to, że Jezus zmartwychwstał? Skąd wiemy, że grób był pusty? Dlaczego mamy wierzyć apostołom? Jeśli w Biblii są rzeczy historycznie nieprawdziwe, to jak można wierzyć w to, że jest natchniona? Co w niej jest prawdą, a co zwykłą legendą?
Niestety, powyższa historia nie jest jedynie moją fantazja, tak faktycznie może się stać, i w wielu przypadkach tak właśnie się stało. Niebezpieczeństwo utraty wiary dotyczy zresztą nie tylko początkujących chrześcijan. O skałę wyższego krytycyzmu, czy też metody historyczno-krytycznej, bo taką wyznają opisani powyżej uczeni, rozbiło się wielu ludzi ufających Biblii, tracąc swoją wiarę i społeczność z Bogiem. Dzieje się tak również z tymi, którzy studiują na różnych liberalnych uczelniach teologicznych, w założeniach mających bronić „wysokiej pozycji” Biblii i jej natchnienia, a w rzeczywistości skutecznie podmywających fundamenty wiary swoich studentów.
Między innymi ten smutny fakt stał się powodem, dla którego postanowiłem napisać tę pracę. Jej celem będzie obrona natchnienia oraz historycznej prawdziwości pierwszych pięciu ksiąg mojżeszowych, czyli tak zwanego Pantateuchu. Wbrew dość powszechnej bowiem opinii profesorów wykładających teologię w seminariach czy też na uniwersytetach, jest niemała liczba uczonych konserwatywnych, którzy od samego początku sporu stawali po właściwej stronie barykady i przeciwstawili się lawinie historyczno-krytycznego spojrzenia na Biblię, w tym też Pięcioksiąg. Wykorzystam w dużej mierze to właśnie dziedzictwo.
W pracy tej przedstawię krótką historią rozwoju metodologii stosowanej do badań Pentateuchu, z naciskiem na wydarzenia, które miały miejsce w tej dziedzinie w ostatnich trzech wiekach. Omówię także powstanie hipotezy dokumentów, jej poszczególne fazy i odgałęzienia, oraz chaos, który pozostawiła wśród uczonych przyjmujących w różnym stopniu jej założenia, a także jej niszczycielski wpływ na chrześcijańską biblijną wiarę. Zwrócę uwagę na różnice pomiędzy metodą historyczno-krytyczną preferowaną przez uczonych liberalnych w badaniach biblijnych, oraz metodę gramatyczno-historyczną będącą odpowiedzią konserwatywnego skrzydła chrześcijaństwa na tę pierwszą. Wreszcie przedstawię argumenty przemawiające za jednorodną strukturą oraz jednym autorem Pięcioksięgu – Mojżeszem, oraz przeanalizuję główne argumenty przedstawiane przez dokumentarystów różnych odcieni. Zapraszam więc Ciebie czytelniku do naszej wspólnej podróży.
Pierwsze oznaki nadciągającej burzy
Pierwsze siedemnaście wieków naszej ery było praktycznie jednorodne w ocenie zarówno natchnienia jak i autorstwa pierwszych pięciu ksiąg mojżeszowych. Powszechnie wierzono w to, że to właśnie Mojżesz, człowiek „wdrożony we wszelką mądrość Egipcjan”11. Dz 7:22 był tym, który mając umiejętności i możliwości napisał większość treści z pism, które później nazwano jego imieniem. Oczywiście przyjmowano także to, że zarówno wydarzenia jak i osoby, które zostały przez tego hebrajskiego pisarza opisane na kartach, czy też może na tabliczkach jego dzieła, były historyczne i prawdziwe.
Był to czas, w którym powszechnie wierzono w natchnienie Biblii nie tylko werbalnie, ale także w sercu przyjmowano tę Księgę jako prawdziwą, a w związku z tym, że sama Biblia potwierdzała to, iż autorem Pięcioksięgu był Mojżesz, więc dla ogromnej większości czytających i studiujących ją sprawa była oczywista. Poniżej dla formalności zacytuję dwa spośród wielu fragmentów, które nauczają o tym, że to właśnie Mojżesz był tym, który zapisywał przekazywane mu przez Boga prawo oraz historyczne narracje.
Pwt 31:23–26 (SNPD)
23. A Jozuemu, synowi Nuna, [JHWH] przykazał i powiedział: Wzmocnij się i nabierz odwagi, bo ty wprowadzisz synów Izraela do ziemi, którą im przysiągłem, a Ja będę z tobą.
24. A gdy Mojżesz całkowicie skończył spisywać słowa tego Prawa na zwoju,
25. to przykazał Mojżesz Lewitom noszącym skrzynię Przymierza JHWH, tymi słowy:
26. Weźcie zwój tego Prawa i umieścicie go z boku skrzyni Przymierza JHWH, waszego Boga, i niech będzie tam świadkiem przeciw tobie.
Lb 33:2 (SNPD)
2. Mojżesz, na polecenie JHWH, spisał ich wymarsze w pochód i oto ich pochody według ich wymarszów:
Jednak choć zarówno judaizm jak i chrześcijaństwo przez wieki uznawała Mojżesza jako autora Tory, to sytuacja ta miała się diametralnie zmienić przy końcu XVII wieku, w czasie gdy do Europy wkraczała epoka zwana Oświeceniem, a wraz z nim nastawał czas dominacji idei naturalizmu i racjonalizmu.
Rozum ludzki i jego zdolności poznawcze zostały wywyższone bardzo wysoko i wszystko to, czego nie udawało się rozumowo udowodnić lub empirycznie sprawdzić, zostawało uznane za nienaukowe. Wykluczono działanie nadprzyrodzone jako nie dające się zweryfikować przez ludzki rozum i co za tym idzie, szukano wyjaśnienia naturalnego, takiego, które mogło mieć miejsce w obserwowalnym świecie. Dlatego wszelkiego rodzaju zapowiedzi prorocze, jak na przykład te o powołaniu Cyrusa 22. Iz 45:1, który miał wyzwolić Izraelitów z Babilonu, traktowano nie jako cudowną zapowiedź wydarzeń przyszłych, lecz jako później napisaną relację o przeszłości, z góry wykluczając możliwość Bożą zdolność przewidywania przyszłości i oznajmiania jej swoim prorokom. Oczywiście taka metoda skutkowała tym, że wydarzenia nadnaturalne opisane w Biblii stały się przedmiotem totalnej krytyki różnej maści sceptyków. Księga, która przez wieki była podstawą wierzeń społeczeństw została odarta ze swej boskości, pozbawiona autorytetu Bożego objawienia i zrównana z baśniami i legendami opisanymi w innych mitologiach.
Co gorsza, zakwestionowano również jej warstwę narracyjną, a co za tym idzie, historyczność postaci, wydarzeń oraz autorstwo ksiąg przypisywanych przez wieki wielkim postaciom biblijnym. Nie ominęło to oczywiście Pięcioksięgu, a wydaje się nawet, że to właśnie od niego rozpoczęła się ta krytyka.
Baruch Spinoza (1632-1677)
Jedną z pierwszych osób, która zanegowała to, że to Mojżesz był głównym pisarzem Pentateuchu był Baruch Spinoza, filozof urodzony w Amsterdamie, w szanowanej żydowskiej rodzinie przybyłej do tego miasta z Portugalii. Czasy, w których dorastał nie sprzyjały zaufaniu zarówno władzy politycznej jak i religijnej. Po reformacji i podziale narodów na protestanckie oraz katolickie, państwa Europy Środkowej i Zachodniej targane były konfliktami, z których wojna 30 letnia przyniosła miliony ofiar, głównie wśród ludności cywilnej. Rozwijający się racjonalizm i naturalizm kształtowały poglądy sprzeciwiające się autorytetom teologicznym i poddawały w wątpliwość wszystko to, co ponadnaturalne. Można powiedzieć, że Spinoza był zarówno racjonalistą jak i naturalistą. Biblijna wiara nie jest łatwowiernością, a przynajmniej być nie powinna. Raczej należałoby uznać, że jest to wiara rozumna a nie antyintelektualna, choć znajdują się obszary, w których rozum nie jest w stanie dosięgnąć Bożego działania, jak na przykład cuda opisywane w Piśmie Świętym. Dla Spinozy takich wyjątków nie było i ostateczną instancją decydującą o prawdziwości bądź fałszu było „naturalne światło rozumu” i doświadczenie człowieka egzystującego wśród niezmiennych praw przyrody. Odrzucał więc wszystko to co nadnaturalne i nadprzyrodzone. To oczywiście prowadziło go do zakwestionowania prawdziwości nadnaturalnych wydarzeń, z którymi zetknął się podczas swoich badań nad Torą.
Spinoza chciał podejść do analizy Pisma Świętego w sposób jak najbardziej obiektywny, odrzucając wszystkie autorytety religijne oraz to, co możemy nazwać teologią historyczną. Uważał, że natchnienie i boskość Pism trzeba uznać nie na podstawie przyjętego wcześniej założenia, lecz musi ono być wywnioskowane z samego Pisma – to ono powinno dać niezbite argumenty przemawiające za tym, że jest boskiego pochodzenia. Problem polegał jednak na tym, że w swoim stanowisku Spinoza sam przyjął wstępne założenia – opisany wcześniej skrajny racjonalizm oraz naturalizm, który w konsekwencji a priori uznawał wszystkie cuda za nie-cudowne. W takim przypadku trudno oczekiwać od Biblii możliwości udowodnienia swego natchnienia, skoro z założeń wynika, że jest ona przepełniona opisami wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca, a zatem są nieprawdziwe. Problem Spinozy polegał również na nadmiernym zaufaniu „naturalnemu światłu rozumu”, który postawiony na takiej pozycji, jakby nigdy nie dotknął go upadek i niedoskonałość człowieka, a co za tym idzie, jego funkcje poznawcze i krytyczne nigdy nie uległy erozji. Te dwa czynniki sprawiły, że jego interpretacyjne wysiłki skończyły się katastrofą. Mark Gignilliat miał całkowitą słuszność gdy napisał:
Chociaż Spinoza twierdzi, że czyta Pismo Święte z wolnym i nieuprzedzonym umysłem, w rzeczywistości z góry wie, czego Biblia nie może robić i czym być 33. Mark S. Gignilliat, A Brief History of Old Testament Criticism: From Benedict Spinoza to Brevard Childs, Grand Rapids, MI 2012, s. 32..
Wracając do kwestii samego Pięcioksięgu, Spinoza w swych badaniach nad jego treścią zauważył, że narracje i sprawozdania zazwyczaj odnoszą się do Mojżesza w trzeciej osobie, co raczej nie jest zwyczajną praktyką44. Do wszystkich tych oraz innych argumentów stawianych jako dowody niemojżeszowego pochodzenia Pięcioksięgu odniosę się w dalszej części pracy. Tutaj przytoczę jedynie fragment wypowiedzi Gleasona Archera dotyczącą kwiestii trzeciej osoby: „Ten argument oparty na użyciu trzeciej osoby jest bardzo słaby. Wielu znanych starożytnych autorów, takich jak Ksenofont i Juliusz Cezar, odnosiło się do siebie w swoich narracjach historycznych niemal wyłącznie w trzeciej osobie”. – Gleason L. Archer, A Survey of Old Testament Introduction, Chicago 1994, s. 89. u osób bezpośrednio opisujących wydarzenia, których jest się świadkiem, bądź w których się uczestniczy. Spostrzegł również, że w księdze Powtórzonego Prawa występuje opis śmierci Mojżesza, co w sposób oczywisty wyklucza przynajmniej ten fragment jako pochodzący z ręki tego proroka. Kolejnymi argumentami kwestionującymi jego autorstwo były anachronizmy dotyczące miejsc i wydarzeń, których Mojżesz nie mógł być świadkiem ponieważ ich nazwy oraz wypełnienie miały należeć dopiero do przyszłości. Wszystko to doprowadziło Spinozę do wniosku, że Pięcioksiąg nie został napisany przez Mojżesza. Jego treść miała wyjść spod ręki żyjącego około 1000 lat później Ezdrasza55. Baruch Spinoza, Tractatus Theologico-Politicus, Londyn 1891, s. 120-132..
Spinoza nie był pierwszą osobą, która zaatakowała fundamenty Pięcioksięgu, lecz prawdopodobnie zalicza się do najwybitniejszych. To niewątpliwie błyskotliwy myśliciel, który w sposób przekonujący potrafił przekazać swoją argumentację w opublikowanym anonimowo dziele zatytułowanym Tractatus Theologico-Politicus. Było ono uważane za niebezpieczne do tego stopnia, że w 1674 roku trafiło na indeks ksiąg zakazanych.
Wydaje się, że to Spinoza dał początek naturalistycznemu spojrzeniu na Pismo Święte. Cytowany już Mark Gignilliat ujmuje to następująco:
W historii krytyki Starego Testamentu wraz ze Spinozą nastąpiła znacząca zmiana. Naturalistyczne rozumienie Pisma Świętego, bez odwoływania się do jego teologicznego lub kościelnego otoczenia, wymaga naturalistycznej lektury tekstu. Czym jest lektura naturalistyczna? Jest to lektura, w której dosłowny sens Pisma Świętego przechodzi w sens historyczny. Tekst zostaje zapieczętowany w świecie, w którym się narodził. W związku z tym Biblię należy czytać jak każdą inną książkę zrodzoną w określonym czasie i miejscu. Rozumienie Pisma Świętego jako żywego głosu Boga jest uważane za zabobon66. Mark S. Gignilliat, A Brief History of Old Testament Criticism: From Benedict Spinoza to Brevard Childs, Zondervan, Grand Rapids, MI 2012, s. 35..
Od tej chwili w krytyce Biblii nic już nie było takie samo…
Obraz Myriams-Fotos z Pixabay
2 komentarze
TS · 10 maja, 2025 o 3:01 pm
Świetnie we wstępie zarysowałeś problem. Do rozpaczy doprowadza widok różnych takich „wprowadzeń” do Biblii. Gorzej nawet, bo wstępy i komentarze są często zawarte w samym Piśmie Świętym. Ile razy czytamy w Biblii, że coś miało miejsce, a potem zaraz niżej w komentarzu, że było inaczej niż napisane?
Czytamy np. „Nadała mu imię Mojżesz, bo mówiła: „z wody go wydobyłam”.” i zaraz niżej w komentarzu: „Podana etymologia imienia Mojżesz nie ma podstaw naukowych. Opiera się na pewnym przypadkowym podobieństwie głosek z innym wyrazem hebrajskim, który znaczy „wydobywać, wyciągać” R. Popowski SDB
Tego rodzaju nieustające podważanie i zaprzeczanie treści, byłoby podłe nawet wtedy gdyby Biblia była dziełem zupełnie fikcyjnym. Czy nie byłoby przykre dla np. fanów Tolkiena, gdyby czytając „Władcę Pierścieni”, ciągle napotykaliby się na „wyjaśnienia”, że zawarte w niej informacje, są przesadzone albo wynikają z pomieszania rożnych tradycji? Nawet wobec fikcji nie wypadałoby tak czynić, oni zaś wciąż podważają Słowa Boga żywego.
Jeśli nawet tłumacze zaprzeczają i nie wierzą w to co tłumaczą, to strach czy można ufać ich tłumaczeniom. Nawet w tłumaczeniu interlinearnym przy wyjaśnianiu gramatyki, gdy mowa, że w Genus Activum (2 P 2, 6.) jest mowa o zagładzie Sodomy, to dodaje się że nie należy tego rozumieć, że Bóg ukarał „lecz że dopuścił, by właśnie wtedy spełniły się jakieś prawa natury, które sam stworzył”. Jakby Biblia nauczała, że Sodoma uległa naturalnej (nie zesłanej przez Boga) katastrofie, którą Bóg jedynie dopuścił. Także (2 P 2, 4.)„Skoro bowiem Bóg nie oszczędził posłańców, gdy zgrzeszyli, lecz rzuciwszy w więzach w gęste mroki Tartaru, wydał jako zachowanych na sąd;” mamy rozumieć według nich: „że Bóg szanując ich wolny i świadomy wybór, pozostawił ich z dala od Siebie”. Także nie tylko pięcioksiąg jest wciąż na różne sposoby podważany i wypaczany.
Zastanawia, że napisałeś: „Wreszcie przedstawię argumenty przemawiające za jednorodną strukturą oraz jednym autorem Pięcioksięgu – Mojżeszem, oraz przeanalizuję główne argumenty przedstawiane przez dokumentarystów różnych odcieni. Zapraszam więc Ciebie czytelniku do naszej wspólnej podróży.” – czy oznacza to, że planujesz i inne artykuły w tym temacie? W tym bowiem tylko trochę to zarysowałeś.
Pozdrawiam serdecznie. Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa z Tobą.
Ariel · 22 maja, 2025 o 5:40 pm
Tak, planuję cały szereg artykułów na ten temat :).